Al-Isra to wędrówka, którą Mahomet miał odbyć do Jerozolimy, a później do nieba, gdzie Bóg przedstawił prorokowi wszystkie obrzędy modlitewne wymagane od prawdziwego wyznawcy wiary. Od tej chwili, wierzą wyznawcy islamu, świat uległ zmianie. Al-Isra w najnowszym thrillerze Fredericka Forsytha „Afgańczyk” to kryptonim zamachu, który także ma odmienić świat. Zamach przygotowuje Al-Kaida i ma on przyćmić atak na Word Trade Center.
Książki Fredericka Forsytha nie ukazują się często, raz na kilka lat, za to mają tę przewagę nad innymi z tego samego gatunku, że są perfekcyjne w najdrobniejszych szczegółach. Dotyczy to zwłaszcza najnowszych jego powieści inspirowanych wydarzeniami z czołówek telewizyjnych i internetowych wiadomości: „Pięść Boga” opowiada o pierwszej wojnie w Iraku, akcja „Mściciela” toczy się wśród walk w byłej Jugosławii...
W najnowszym swym dziele Forsyth stara się przybliżyć czytelnikom historię konfliktu w Afganistanie: jak to się stało, że niepiśmienni pasztuńscy górale, którzy przy wsparciu Amerykanów poszli na wojnę z Rosjanami, dzisiaj prowadzą walkę ze swoimi dawnymi sprzymierzeńcami. I dlaczego Amerykanom wyposażonym w broń najnowszej generacji nie udaje się dopaść najgłośniejszego terrorysty naszych czasów Osamy ibn Ladena i zniszczyć terrorystycznej Al-Kaidy.
„Afgańczyk” Forsytha prawdopodobnie nie będzie bestsellerem na miarę „Dnia Szakala” lub „Negocjatora”. Początkowo wyraźnie zarysowana postać głównego bohatera gubi się pośród wielowątkowych akcji i techniki w zderzeniu świata zachodniego z terrorystami. Brakuje też opisu współczesnego, funkcjonującego niemal w stu procentach dzięki pomocy międzynarodowej, a zarazem trawionego przez korupcję Afganistanu. Jednak książkę czyta się świetnie, szczególnie że o Afganistanie znów mówi się coraz głośniej i częściej.
Frederick Forsyth, Afgańczyk, przekład Grzegorz Kołodziejczyk, Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz, Warszawa 2006, s. 400