Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Lala"

Już teraz dom w Oliwie wygląda inaczej. A kiedy babcia umrze, a umrze niebawem, i mogę to napisać zupełnie spokojnie, bo po pierwsze, dawno wszyscy pogodziliśmy się z tą myślą, a po drugie, ona i tak tego nigdy nie przeczyta, bo w ogóle już nie czyta, wszystko się zmieni nie do poznania. Rzeczy zostaną odziedziczone i będą sobie musiały znaleźć inne półki i szafy w innych mieszkaniach. Stendhal z Julkową dedykacją, który przez ostatnie trzydzieści lat stał grzbiet w grzbiet przy Trzech opowieściach Flauberta, stanie pomiędzy innymi książkami. I co będzie ze zbiorami szkła, z tymi trzema czy czterema setkami wazonów, kielichów, dzbanów i buteleczek, czerwonych, szafirowych, żółtozielonych, z bąbelkami i bez, opalizujących, spękanych, oszronionych?

 Kiedy tak siedzi jak stara chińska cesarzowa, niepomna władzy ani powinności, okutana w jakieś pledy i wielkie kamizele, w końcu taka chudziutka, lekka i drobna, trudno ją połączyć z naszą pamięcią, w której nie ma miejsca na wycieranie nosa, pampersy i ciągłe milczenie. Tyle tylko, że się uśmiecha – dlatego możemy się pocieszać, że jest na swój sposób szczęśliwa, ale to tak jak mówienie o uczuciach ukwiału albo rafy koralowej.

 Więc taki jest koniec tej historii. A gdzie się zaczyna?

 Może w Lisowie? W małym, zapyziałym, pachnącym opadłymi jabłkami Lisowie, który tak mnie rozczarował, gdy wybrałem się w podróż do tej obiecanej ziemi, do Kanaan, którego geografię znałem doskonale z jej opowieści, wiedziałem, gdzie furtka, którą otwierał łbem koń, gdzie salon, gdzie pokój ciotki Róży, gdzie popiersia Napoleona i Lenina, gdzie wielki stół, na którego rogu złodzieje kładli srebra, i wreszcie gdzie biurko, z którego dziewięćdziesięcioletnia praprababcia Broklowa spędzała Niemca.

Reklama