Zwrócił na siebie uwagę debiutancką powieścią „Niehalo”, za którą był nominowany do Paszportu „Polityki”. Teraz w wydawnictwie Czarne ukazuje się „Cud” – kolejna, szalona książka Ignacego Karpowicza.
Trzydziestoletni pisarz odbija się od polskiej rzeczywistości, punktując jednocześnie jej nonsensy, i szybuje siłą swej wyobraźni w rejony, które zdają się nie mieć granic. Z impetem dołącza do generacji „młodszych zdolniejszych” prozaików: Masłowskiej, Witkowskiego, Shutego (który, miejmy nadzieję, pisze coś po-„Zwałowego”), Dehnela.
„Niehalo” to opowieść o polskiej prowincji, rozdzielonej mentalnie między dawnych komunistów, tzw. prawdziwych Polaków, polityków, karierowiczów i wreszcie zwykłych ludzi, zmaltretowanych życiem od pensji do pensji. Bohater kończy polonistykę na marnej uczelni, pracuje w szmatławej gazecie za 896,73 zł brutto i co krok zderza się z głupotą, cynizmem i brakiem perspektyw. Pytany, ile jest fikcji w fikcji, Ignacy Karpowicz mówi:
– Mam nadzieję, że Białystok w realu nie przypomina Białegostoku w „Niehalo”. Choć – wnosząc z rozmów, które odbyłem z białostoczanami – rzeczywistość powieściowa niekiedy niebezpiecznie zbliża się do rzeczywistości „codziennej” z bardzo niską pensją brutto, czyli – rzeczywistości brutalnej.
O swojej ścieżce do literatury mówi:
– Urodziłem się w Białymstoku (rocznik 76). Potem Szkoła Podstawowa nr 29 imienia Synów Pułku (co zresztą pojawiło się w „Niehalo”), potem I Liceum Ogólnokształcące imienia Adama Mickiewicza (bohater „Niehalo” tam uczęszczał), potem Uniwersytet Warszawski (na szczęście bez imienia i bohater „Niehalo” tam nie uczęszczał).