Chłopak, który wkrótce miał umrzeć, zaśmiał się i wyzwolił z jej objęć. Strzepnął okruszki chipsów z koszuli i podniósł się.
- Muszę już iść - powiedział. - Naprawdę. Ostatni autobus będzie za pięć minut.
- Chyba rzeczywiście musisz - przyznała dziewczyna. - Boję się pozwolić ci, żebyś został na noc. Nie wiem, co powiedziałaby na to mama. Wróci za kilka godzin, dzisiaj pracuje do późna.
- Szkoda. - Chłopak wciągnął przez głowę gruby sweter. - Fajnie byłoby u ciebie zostać. Nie moglibyśmy zrobić tak, że… że…
Zawahał się, nie wiedząc, jak to ująć. Uśmiechnęła się i wzięła go za rękę. Była pewna, że właściwie nie mówi poważnie. Była pewna, że to jedynie poza. Nigdy by się nie odważył, pomyślała. Nie poradziłby sobie z taką sytuacją… Przez krótką chwilę bawiła się myślą, żeby się zgodzić. Pozwolić mu zostać.
Tylko po to, by zobaczyć jego reakcję. Czy stawiłby temu czoła, czy stracił rezon.
Tylko na sekundę pozwolić mu uwierzyć, że zgodziła się położyć z nim nago do łóżka.
Bez wątpienia byłoby ciekawie. Mogłaby sporo się o nim dowiedzieć, ale zrezygnowała. Porzuciła tę myśl; nie zachowałaby się zbyt ładnie, a za bardzo go lubiła, żeby okazywać egoizm i wyrachowanie. Lubiła go wręcz szalenie, kiedy dokładniej się nad tym zastanowiła, więc pewnie prędzej czy później tym się skończy. Że będą leżeć nadzy pod jedną kołdrą… tak, tak to w ostatnich tygodniach odczuwała, nie było powodu, by temu zaprzeczać.
Ten pierwszy. On miał być tym pierwszym. Ale nie dzisiaj.
- Innym razem - powiedziała, puszczając go. Przeciągnęła rękami po włosach, żeby pozbyć się naelektryzowania od gładkiego materiału kanapy. - Myślicie tylko o jednym, cholerni samcy.
- Ech.