Nic nie przynosi ukojenia
Recenzja książki: David Vann, „Halibut na księżycu”
„Halibut na księżycu” Davida Vanna to książka przede wszystkim o cierpieniu – wielkim, trudnym do wyobrażenia cierpieniu, choć nieumiejscowionym w żadnym organie, niedającym żadnych ostrych fizycznych objawów. Ale może myśl o śmierci, która od kilku lat stale towarzyszy głównemu bohaterowi, jest takim objawem? Ostatecznym buntem ciała wobec ogromnego naporu bólu, który stale wypełnia ciało i myśli Jima. Przez to wydaje mu się, jakby stale przebywał pod wodą, jak halibuty znoszące „ciśnienie dziesięciu atmosfer”. A przecież Jim to dobiegający czterdziestki dentysta, który jest dość bogaty, by w przypływie fanaberii kupić wymarzoną łódź, zamieszkać na Alasce, zapłacić prostytutce absurdalną cenę tylko po to, by go przytuliła. Ani jednak zimna głusza Północy, ani materialne trofea nie przynoszą bohaterowi ukojenia.
David Vann, Halibut na księżycu, przeł. Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2020, s. 288