W przedziale drugiej klasy pociągu osobowego relacji Warszawa Centralna-Białystok pewien urzędnik państwowy w dość młodym wieku usiłował skupić się nad wyciągniętymi z neseseru papierami. Nie było to łatwe, jako że przedział nabity był do ostatniego miejsca.
Delikatną sugestię Tomasza, że powaga urzędu i misji wymaga biletu pierwszej klasy, pani Basia z Departamentu Kadr skwitowała swym nadzwyczaj piskliwym śmiechem i ironicznym spojrzeniem. Młody referent mógł jedynie dziękować niebiosom, że nie ma wagonów klasy trzeciej, w której niechybnie by się znalazł.
Miejsce Tomasza należało do niego tylko teoretycznie, ponieważ z prawej strony jego część zaanektował lewym półdupkiem zażywny starszy jegomość, lewa zaś połowa stale zagrożona była przez wiercącą się Matkę Karmiącą, dzierżącą na obfitych piersiach śpiącego berbecia. Obok niej pod oknem zasiadał wyraźnie zmęczony życiem tatuś, w przeciwieństwie do mamuni chudy jak badyl.
Pozycja Tomasza zagrożona była nie tylko ze skrzydeł, ale także od frontu, ponieważ naprzeciwko usadowiła się odziana w kolorowe gałgany paniusia. Paniusia nie stanowiła, co prawda, szczególnego niebezpieczeństwa, groźniejszy był jej owczarek niemiecki, siedzący na podłodze i bardzo zaintrygowany szelestem przeglądanych przez Tomasza papierów. Obok przekwitłej hippisówy zasiadała niewielka babunia, z przerażeniem spoglądająca na psa i dyskretnie przewijająca między palcami koraliki różańca. Po drugiej zaś stronie pod oknem w czułych objęciach spoczywała namiętna para, zdająca się nie dostrzegać reszty współpasażerów.
W ciągu pierwszego kwadransa w przedziale panowała względna równowaga sił. Tomasz rozłożonym na kolanach sztywnym neseserem przyblokował półdupek Grubego Pana, hamując jednocześnie ofensywne zapędy Matki Karmiącej.