W latach 90. Paweł Nowicki realizował telenowele dla jednej z kolumbijskich stacji telewizyjnych. Po powrocie do Polski założył firmę, gdzie wyprodukował m.in. „Samo życie”, jest też scenarzystą „Pierwszej miłości” oraz „Warto kochać” (wszystkie dla Polsatu). Jego książka „Co to jest telenowela” w pewnym tylko stopniu stanowi wykład na tematy fachowe, choć znajdziemy w niej sporo informacji teoretycznych: m.in. autor wyjaśnia, czym się różni telenowela od opery mydlanej, jest także cały rozdział poświęcony badaniom widowni, oglądającej tasiemce w odcinkach, czy kompendium wiedzy o pisaniu scenariuszy lub robocie reżyserskiej przy kręceniu dużej liczby krótkich filmów.
Nerw tej książki tkwi jednak gdzie indziej. Najbardziej interesująca bowiem staje się wówczas, gdy nabiera cech rozprawy o psychologii i socjologii telenoweli, sięga do jej latynoskich korzeni. To gatunek dla tych, którzy czują się gorsi, biedniejsi, marzą o świecie bogatych i do niego aspirują. Z biedy można się wyrwać poślubiając dziedzica fortuny, bo telenowela to oferta dla kobiet. One są w niej głównymi bohaterkami, o które starają się i walczą mężczyźni, na co dzień raczej mało romantyczni. Kobiety stawiają warunki, mówią im „nie”, a oni tę negację chcąc pokonać – muszą się zakochać, a następnie wziąć wiele przeszkód, zanim dojdzie do happy endu.
Telenowela zwalcza maczyzm, zamiast szorstkości, agresywności, brutalności pragnie dostrzec w mężczyznach słabość, czułość, miękkość, współczucie, dobroć. Źli młodzieńcy pod wpływem niewinnych i czystych panien przeistaczają się w poczciwych chłopców. Seks, pożądanie, namiętność schodzą na dalszy plan, na pierwszym znajduje się platoniczne, ale gorące uczucie. W czystości, którą lansuje telenowela, znajduje odbicie zjawisko marianizmu, czyli traktowania kobiet jako symboli niewinności.