Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Fragment książki "Księża wobec bezpieki"

Spis treści:

Wstęp

I. Czas otwartej walki z Kościołem

II. Działania operacyjne

III. Doniesienia

IV. Oparli się werbunkowi

V. Pozorna współpraca

VI. Zerwali współpracę

VII. Współpraca

VIII. Problemy

Załączniki

Bibliografia

Indeksy

 

Wstęp

Nigdy nie zamierzałem udać się do Instytutu Pamięci Narodowej, aby zapoznać się z aktami Służby Bezpieczeństwa, a tym bardziej z własną teczką. Uważałem, że po 1989 roku definitywnie zakończył się czas zmagania z systemem komunistycznym, a rozpoczął czas służenia Kościołowi i Ojczyźnie w całkiem inny sposób. Jednak akta te przyszły do mnie same.

Półtora roku temu wraz z przyjaciółmi z podziemnej Solidarności jechałem pociągiem do Gdańska na uroczystości 25-lecia podpisania Porozumień Sierpniowych. Podczas wielogodzinnej podróży wysłuchałem po raz pierwszy opowieści byłych opozycjonistów, którzy byli świeżo po lekturze swoich akt. Niektórzy z nich, opowiadając o tym, co znaleźli w swoich teczkach, nie kryli emocji, a nawet mieli łzy w oczach.

Miesiąc później z audycji radiowej pani Danieli Motak z Radia Kraków dowiedziałem się, że w oddziale IPN w Krakowie zachowały się zarówno akta SB, w których występuję jako figurant o pseudonimie „Jonasz”, jak i kaseta wideo nakręcona przez samych funkcjonariuszy bezpieki po moim drugim pobiciu w grudniu 1985 roku (zawiera ona dwukrotne przesłuchanie mnie jako pokrzywdzonego oraz wizję lokalną, obdukcję lekarską i rekonstrukcję wydarzeń z moim udziałem jako pozoranta). Wówczas przełamałem się i – korzystając z otrzymanego wcześniej statusu pokrzywdzonego przez system komunistyczny – wystąpiłem o swoje akta.

Dnia 8 października 2005 roku, kiedy po raz pierwszy przekroczyłem próg archiwum IPN w Wieliczce, długo nie zapomnę. Zapoznanie się z zachowanymi materiałami było doświadczeniem porażającym i to nie tylko dlatego, że wspomniana kaseta wideo przypomniała bolesne dla mnie sprawy. Najgorsze było odkrycie, że wśród wielu wspaniałych i gor­liwych kapłanów archidiecezji krakowskiej, w tym osób, które znałem i ceniłem, znaleźli się w czasach PRL-u także tajni współpracownicy SB.

Zwróciłem się z tym problemem do władz kościelnych. Na pierwszy list nie dostałem odpowiedzi, na drugi odpisano mi lakonicznie, polecając mnie opiece Matki Boskiej. W końcu po kolejnej próbie uzyskania jakiegoś stanowiska w tej kwestii usłyszałem, że są to sprawy, które dzisiaj nikogo już nie interesują, i że najlepiej, abym – jak argumentowano: dla dobra Kościoła – dał sobie z tym spokój.

Długo zmagałam się sam z sobą. Zastanawiałem się, co w tej sytua­cji zrobiłby mój nieżyjący przyjaciel, ksiądz Kazimierz Jancarz, kapelan nowohuckich robotników. Doszedłem do wniosku, że on – właśnie dla dobra Kościoła – nie poszedłby w tej sprawie na kompromis. Przeczuwałem, że problem tzw. lustracji duchowieństwa wcześniej czy później stanie się problemem publicznym, a unikanie jego podejmowania przez sam Kościół może doprowadzić do nieodwracalnych szkód. Przede wszystkim – rzuci cień na tych duchownych (a była ich przecież znakomita większość!), którzy nigdy się współpracą z komunistyczną bezpieką nie splamili. Na początku 2006 roku zdecydowałem więc zaapelować publicznie do moich współbraci księży o samooczyszczenie. Stało się to w czasie spotkania działaczy Solidarności z dziennikarzami, na którym to spotkaniu jeden z naszych przyjaciół, robotnik z Nowej Huty, przyznał się do współpracy z SB i przeprosił za to swoich kolegów.

Nie spodziewałem się, że te kilka zdań wówczas przeze mnie wypowiedzianych będzie kamyczkiem, który uruchomi lawinę w całej Polsce. To, przez co musiałem przejść od tego czasu, a czego smutnym finałem był komunikat krakowskiej Kurii Metropolitalnej z dnia 17 października i przebieg kongregacji duchownych w dniu 4 listopada 2006 roku, to temat na osobną publikację, którą przygotuje już ktoś inny.

Równocześnie z wystosowaniem wspomnianego apelu rozpocząłem badania historyczne w archiwach IPN. Historia była bowiem zawsze moją pasją. Po obronieniu pracy magisterskiej, napisanej pod kierunkiem wybitnego historyka Kościoła księdza profesora Bolesława Ku­mora, nie dane mi było jednak kontynuować pracy naukowej (w 1983 roku władze komunistyczne odmówiły mi wydania paszportu na wyjazd na studia do Rzymu). W marcu ubiegłego roku pod kierunkiem księdza profesora Andrzeja Zwolińskiego z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie otwarłem w IPN projekt badawczy pt. „Działalność antykościelna Wydziału IV Służby Bezpieczeństwa”.

W swoich badaniach skoncentrowałem się na archidiecezji krakowskiej, której teren od 1975 roku podzielony był między cztery województwa. Z tego powodu kwerendę prowadziłem w archiwach oddziałów IPN w Krakowie i Katowicach, gdzie zgromadzone są akta SB z Krakowa, Nowego Sącza, Katowic i Bielska-Białej. Korzystałem też z archiwów Departamentu IV oraz Departamentu I MSW w Warszawie,
gdzie znalazłem wiele cennych dokumentów zachowanych na mikro­filmach. Sięgnąłem ponadto do dokumentów, które – jako pokrzywdzeni – otrzymali działacze Solidarności, tak z Regionu Małopolska, jak i z Regionu Śląsko-Dąbrowskiego.

Tak jak i inni niezależni badacze, nie mogłem korzystać z archiwów kościelnych, które z założenia nie udostępniają teczek personalnych osób żyjących lub niedawno zmarłych. Dlatego przeprowadziłem szereg wywiadów z żyjącymi świadkami tamtych wydarzeń, w tym także z wieloma duchownymi. Ci ostatni udzielili mi szeregu cennych informacji, choć prawie wszyscy prosili o zachowanie anonimowości. Podobnie było z duchownymi, z którymi konsultowałem opisy poszczególnych sylwetek księży. Skorzystałem także z licznych opracowań udostępnionych mi przez bibliotekę IPN oraz historyków świeckich.

Nie udało mi się dotrzeć do środowiska byłych funkcjonariuszy Wydziału IV SB w Krakowie. Po tym, co usłyszałem na swój temat w ich wypowiedziach zarejestrowanych przez pana Macieja Gawlikowskiego, autora filmu Zastraszyć księdza, byłoby to zresztą bezcelowe. Nadal bowiem obowiązuje wśród nich mafijna zasada omerty, czyli zmowy milczenia. A jeśli muszą już coś powiedzieć na temat swojej przeszłości (np. w czasie procesów lustracyjnych), to – w obawie przed odpowiedzialnością karną – starają się maksymalnie wybielać swoje działania, przedstawiając SB jako organizację, która nie zajmowała się niczym innym jak fałszowaniem teczek i oszukiwaniem swoich przełożonych. Wyjątkiem była relacja byłego funkcjonariusza SB Kazimierza Sulki, który już kilkanaście lat temu ujawnił kulisy nieudanego zamachu na życie księdza Adolfa Chojnackiego oraz działalności agentury w powiecie suskim.

Zebrawszy obfity materiał, zdecydowałem się na przygotowanie opracowania, które postanowiłem sporządzić w dwóch wersjach. Pierwsza z nich, opatrzona przypisami, będzie w przyszłości broniona jako praca naukowa; druga, którą tu prezentuję, ma charakter popularno-naukowy. Aby przedstawić jak najszerszą panoramę postaw, sięgnąłem po sylwetki księży pracujących w archidiecezji krakowskiej w latach 1945–1989. Wybrałem osoby z następujących grup:

– duchowni świeccy inkardynowani do archidiecezji,

– duchowni świeccy z innych diecezji, pracujący na terenie archidiecezji (dotyczy to głównie księży archidiecezji lwowskiej, przybyłych po 1945 roku),

– duchowni świeccy studiujący na terenie archidiecezji (dotyczy to głównie księży z diecezji katowickiej i częstochowskiej, których seminaria duchowne znajdowały się w Krakowie),

– zakonnicy studiujący lub pracujący na terenie archidiecezji,

– zakonnicy i duchowni świeccy z innych diecezji, którzy na terenie archidiecezji przebywali wprawdzie czasowo, np. z okazji pielgrzymek papieskich, ale na ich temat zachowały się informacje w archiwach krakowskiej, nowosądeckiej czy bielskiej SB.

W szczególnych przypadkach dołączyłem także sylwetki członków rodzin niektórych duchownych, np. szwagra i bratanka kardynała Franciszka Macharskiego czy brata kardynała Stanisława Dziwisza. Wyłączyłem natomiast sprawy żeńskich zgromadzeń zakonnych.

Trudno jest pisać o samym sobie, dlatego wyłączyłem z niniejszego opracowania większość spraw dotyczących mojej osoby (np. udziału w działalności opozycji demokratycznej i Duszpasterstwa Ludzi Pracy w Nowej Hucie Mistrzejowicach czy uczestnictwa w strajku w kombinacie nowohuckim w 1988 roku); znajdą się one zapewne we wspomnianej publikacji przygotowywanej przez innego autora. Na opracowanie czeka też sprawa inwigilacji mojej cioci, siostry Miriam Isakowicz ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża z Lasek, w tym też donosy składane na nią i jej otoczenie przez tajnego współpracownika o pseudonimie „Ignacy”, czyli księdza Jerzego Dąbrowskiego, późniejszego biskupa i zastępcę sekretarza Konferencji Episkopatu Polski (jego działalność została opisana już przez jednego z historyków). Z kolei sprawa dwóch napadów na mnie dokonanych w 1985 roku przez „nieznanych sprawców” była przedmiotem śledztwa prowadzonego przez krakowską prokuraturę w latach 1991–1995, a obecnie jest przedmiotem śledztwa prowadzonego przez pion prokuratorski IPN.


W niniejszej publikacji przyjąłem zasadę, że ujawniane są wszystkie nazwiska funkcjonariuszy UB i SB oraz ich agentów informatorów i tajnych współpracowników. Wyjątek stanowią sytuacje, gdy nie ma dostatecznej pewności, kto ukrywa się pod występującym w dokumentach bezpieki pseudonimem, oraz gdy opisywane są sprawy obyczajowe. W publikacji pominięto te fragmenty akt SB, zwłaszcza donosów, których publikacja mogłaby naruszać dobra osobiste osób represjonowanych i inwigilowanych oraz ich rodzin.

Co do księży zarejestrowanych przez SB jako tajni współpracownicy, to do wszystkich żyjących, których nazwiska i miejsce pobytu udało się ustalić, wysłałem listy z informacją, że w dokumentach bezpieki znajduje się taki zapis, i poprosiłem o skomentowanie tej sprawy. Na listy odpowiedziała tylko połowa. Fotokopie ich odpowiedzi zostały zamieszczone w części Załączniki.

Kwerenda zakończona została w styczniu 2007 roku. Zdaję sobie sprawę, że w nieodległej przyszłości pojawią się kolejne dokumenty, które rzucą nowe światło na opisywane w publikacji sprawy, a może także ujawnią kolejne tajemnice komunistycznej bezpieki, np. nazwiska tych tajnych współpracowników, których pseudonimy do tej pory nie zostały rozszyfrowane.

Zebrany materiał podzieliłem na osiem części. W I, poświęconej czasom stalinowskim, zestawiłem w formie kontrastu sylwetki księży represjonowanych przez władze komunistyczne oraz sylwetki księży kolaborujących z tymi władzami. W II opisałem działania prowadzone w latach osiemdziesiątych przeciwko kapelanom Solidarności i opozycji demokratycznej. Spośród wielu księży niezłomnych wybrałem postaci swoich przyjaciół: księży Kazimierza Jancarza, Adolfa Chojnac­kiego i Andrzeja Zwolińskiego, oraz duszpasterzy jezuickich działających na terenie mojej rodzinnej parafii pw. św. Mikołaja w Krakowie. Dwóm pierwszym duchownym, już dzisiaj nieżyjącym, publikację niniejszą zadedykowałem. Ze względu na szczupłość miejsca nie mogłem szerzej opisać innych sylwetek, ale noszę się z zamiarem przygotowania kolejnej książki, w której w pełni przybliżę czytelnikom chwalebną działalność innych krakowskich duchownych, m.in. biskupa Albina Małysiaka oraz księży Franciszka Kołacza, Stanisława Koniecznego i Władysława Palmowskiego.

W III części opisałem przykłady duchownych, przeciwko którym bezpieka prowadziła działania operacyjne, zbierając doniesienia od innych duchownych – a także, w niektórych wypadkach, od osób świeckich – będących tajnymi współpracownikami SB. Aby zainteresować tymi sprawami także czytelników spoza Małopolski, wybrałem przykłady osób powszechnie znanych, np. kardynała Franciszka Macharskiego czy księży Franciszka Blachnickiego i Józefa Tischnera. W części tej znalazł się też rozdział poświęcony doniesieniom, jakie SB zbierała w rodzinnej miejscowości studenta Stanisława Pyjasa, zamordowanego w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach w 1977 roku.

Część IV zawiera sylwetki duchownych, którzy oparli się werbunkowi. Są to tylko przykłady, wybrane spośród wielu opisanych w aktach bezpieki. W części V omówione zostały z kolei przypadki pozornej współpracy – rejestracji przeprowadzanej „na wyrost” przez funkcjonariuszy UB i SB. Ocena tego, co było pozorną, a co rzeczywistą współpracą, jest niekiedy bardzo trudna; jednakże drobiazgowa analiza dokumentów, a także rzetelne relacje świadków mogą pomóc w ustaleniu prawdy. Wreszcie w części VI opisałem duchownych, którzy potrafili współpracę zerwać. Przykłady te świadczą o duchowym zwycięstwie tych osób.


Część VII nosi tytuł Współpraca; omówione w niej zostały te przypadki, które na podstawie zachowanych dokumentów należy zakwalifikować właśnie jako świadomą i tajną współpracę z bezpieką. Starałem się jednak w miarę możliwości pokazać, że każdy z opisanych przypadków różni się od pozostałych. Byli współpracownicy, którzy za informacje przekazywane bezpiece otrzymywali prezenty czy ułatwienia paszportowe, ale byli też tacy, którzy odmawiali przyjęcia jakichkolwiek „korzyści”. Jedni współpracowali chętnie, inni niechętnie. W dodatku w zachowanej dokumentacji jest szereg luk, a niekiedy mamy do dyspozycji tylko pojedyncze dokumenty. Wszystkie te elementy zostały wzięte pod uwagę.

W części ostatniej przedstawione zostały problemy, na jakie natrafia badacz akt bezpieki dotyczących Kościoła. Zaproponowana została w niej m.in. kategoria opornej współpracy, to znaczy takiej, która – z punktu widzenia samej bezpieki – nie miała większej wartości. Część rozdziałów ma charakter edukacyjny: pokazuje, w jaki sposób SB mog­ła wykorzystywać słabości poszczególnych księży, aby nakłonić ich do współpracy.

Porządkując zebrany materiał w taki, a nie inny sposób, chciałem przede wszystkim dostarczyć użytecznych narzędzi wszystkim tym, którzy będą studiować archiwa IPN dotyczące Kościoła. Równocześnie zależało mi na tym, aby w toczącą się dyskusję na temat tzw. lustracji duchowieństwa wprowadzić nieco porządku i ostudzić towarzyszące jej emocje.

Kończąc, dziękuję Bogu, że dał mi dość sił, abym w burzliwym okresie ostatniego półtora roku mógł wytrzymać wszystko, czego doświadczyłem. Dziękuję Mu także, że postawił na mojej drodze wielu ludzi dobrej woli, bez których braterskiej i bezinteresownej pomocy nie dałbym rady przygotować niniejszej publikacji.

Przede wszystkim pragnę serdecznie podziękować promotorowi pracy badawczej, księdzu profesorowi doktorowi habilitowanemu Andrzejowi Zwolińskiemu, panu redaktorowi Wojciechowi Bonowiczowi, który przyjął na siebie trud przygotowania publikacji do druku, i jego żonie Dianie, a także mojej Matce i Sios­trom oraz państwu Annie i Markowi Łosiom; wszyscy oni udzielali mi bardzo wielu cennych uwag i rad, a przede wszystkim wspierali duchowo w trudnym położeniu, co było dla mnie rzeczą wręcz bezcenną. Za wsparcie duchowe dziękuję także ojcu Krzysztofowi Mądelowi, jezuicie, który jako jeden z nielicznych duchownych bronił mnie publicznie przed atakami personalnymi, a którego władze zakonne usunęły karnie z Krakowa i przeniosły do Kłodzka.

Za ogromną pomoc merytoryczną dziękuję pracownikom Instytutu Pamięci Narodowej, a zwłaszcza panu doktorowi habilitowanemu Januszowi Kurtyce, prezesowi Instytutu, panu profesorowi doktorowi habilitowanemu Ryszardowi Terleckiemu, dyrektorowi Oddziału w Krakowie, panu Rafałowi Dyrczowi, naczelnikowi Oddziałowego Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów w Krakowie z siedzibą w Wieliczce, pani doktor Renacie Dziechciarz, naczelnikowi Oddziałowego Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów w Katowicach, oraz memu opiekunowi, archiwiście Tadeuszowi Żabie, a także wszystkim pracownikom oddziałów w Krakowie, Warszawie i Katowicach oraz archiwum w Wieliczce.

Na ręce pana prezesa Henryka Woźniakowskiego i pani dyrektor Danuty Skóry składam serdeczne podziękowania pracownikom Wydawnictwa Znak za podjęcie trudu wydawniczego. W szczególny sposób dziękuję recenzentom historycznym mojej pracy: pani magister Ewie Zając, księdzu profesorowi doktorowi habilitowanemu Józefowi Mareckiemu z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz panu doktorowi Filipowi Musiałowi.

Przyjaciołom z czasów podziemnej Solidarności oraz wiernym obrządku ormiańskiego, a także pracownikom i wolontariuszom Fundacji im. Brata Alberta i Oświatowego Towarzystwa Integracyjnego w Radwanowicach dziękuję za wszelkie wyrazy solidarności, a Radzie i Zarządowi Fundacji za wyrozumiałość i za stworzenie odpowiednich warunków umożliwiających przygotowanie publikacji. Dziękuję także tym osobom świeckim i duchownym, które udzieliły mi bezinteresownej pomocy materialnej. Na koniec pragnę podziękować wszystkim znanym i nieznanym mi z imienia i nazwiska osobom z kraju i zagranicy, które przekazywały wyrazy duchowego wsparcia.

Ufam, że wykonana przeze mnie praca przyniesie owoce jedności i przebaczenia, a nie wrogości i podziału.
 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Radwanowice, 6 stycznia 2007 roku,
w dzień ormiańskiego Bożego Narodzenia 

 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną