Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Rehabilitacja czarownicy

Tylko spokojna, fascynująca, baśniowa narracja Tituby sprawia, że koszmar z Salem zostaje uczłowieczony.

Pochodząca z Gwadelupy Maryse Conde należy do najwybitniejszych pisarek z byłych francuskich kolonii. Skończyła Sorbonę, jest autorką wielu powieści i sztuk, literaturoznawczynią, wykłada na uniwersytecie. W „Titubie” postanowiła zająć się - dobrze znaną m.in. z „Czarownic z Salem” Arthura Millera - historią kilku młodych kobiet z purytańskiej wioski w XVII-wiecznej Ameryce, które podejrzane o czarownictwo rozpętują koszmar wzajemnych podejrzeń i machinę egzekucji nie do powstrzymania. Autentyczna historia Salem stała się dla Millera przyczynkiem do opowiedzenia o polowaniu na komunistów przez komisję MacCarthy’ego. Tymczasem Conde zajmuje się marginalną u Millera postacią czarnej niewolnicy.

Tituba, zielarka, znachorka i czarownica z wyspy Barbados, opowiada nam historię swojego życia. Poczęta jako owoc gwałtu prędko traci matkę i jest zdana na pastwę białych „panów”. Conde pokazuje bardzo wyraźnie, jak niewolnictwo we wszelkich przejawach prowadzi do wynaturzeń i perwersji. Jako spadkobierczyni plemiennych tajemnic Tituba ma wiedzę pozwalającą jej komunikować się z zakazanymi strefami życia i śmierci. I przez swoją dobroć i naiwność w dzieleniu się nią zostaje zgubiona.

Narracja „Tituby” została, zgodnie z tytułem, poprowadzona w pierwszej osobie. Pełne utożsamienie autorki z opisywaną bohaterką jest znaczące i sprawia, ze od razu oglądamy świat z perspektywy domniemanej czarownicy. Po pierwsze, nawiązuje w ten sposób do tradycyjnych afrykańskich form literackich, czyli oczywiście form ustnych. Literatura zaczęła się jako opowieść, gawęda, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Głęboki szacunek dla przodków i przekazywanie sobie usłyszanych od nich legend stanowi o płynnej i niemalże muzycznej formie „Tituby”.

Jak pamiętamy, w Salem dochodzi do masowej histerii, w końcu wszyscy podejrzewają wszystkich i giną niewinni ludzie. Widziani oczami Tituby jego biali mieszkańcy jawią się jako krwiożercze potwory. Ich rzekoma purytańska pobożność jest tylko zasłoną dymną dla czającego się pod powierzchnią powściąganego okrucieństwa, chuci i nienawiści.

Jako modelowy „obcy”, pogardzany i marginalizowany przez resztę społeczności, Tituba jest  katalizatorem dla procesów, które musiały się tak czy inaczej w Salem zmaterializować. Tylko spokojna, fascynująca, baśniowa narracja Tituby sprawia, że ten koszmar zostaje uczłowieczony.

 
Maryse Condé, Ja, Tituba, czarownica z Salem, przeł. Krystyna Arustowicz W.A.B. 2007
 

Kup książkę w merlin.pl

Reklama

Czytaj także

Społeczeństwo

AIDS: czy to nadal wstydliwa choroba i wyrok? „Wciąż się boimy, że ktoś krzywo spojrzy”

Często nie wiemy, że jesteśmy zakażeni. Wciąż się boimy, „że ktoś krzywo spojrzy”, a wiedza, że test można zrobić szybko i anonimowo, nie jest powszechna – mówi Bartosz Żurawiecki, autor reportażu „Ojczyzna moralnie czysta. Początki HIV w Polsce”, w Światowym Dniu AIDS.

Mateusz Witczak
01.12.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną