Twórczość Johna le Carré – brytyjskiego klasyka powieści szpiegowskiej – koncentruje się wokół dwóch wielkich tematów. Jednym jest konflikt między jednostką i reprezentowanymi przezeń wartościami a bezduszną maszyną Organizacji. Drugim – geopolityka. Niegdyś – w zimnowojennym wydaniu, dziś – w krytykowanym przez pisarza zjawisku neokolonializmu. Właśnie w ten nurt krytyki neokolonialnej wpisuje się „Pieśń misji”. Jej autor nie pozostawia nam złudzeń co do charakteru polityki i procesów cywilizacyjnych dokonujących się w Trzecim Świecie. Zresztą sami posłuchajmy puenty tej powieści: „Nie tak dawno nasi panowie i władcy z Banku Światowego przeprowadzili ankietę na temat stylu życia w Kongu. Pytanie: Gdyby państwo było człowiekiem, jak byś tego kogoś traktował? Odpowiedź: zabiłbym. Młodzi Kongijczycy mówią o Europie jak o ziemi obiecanej. Więc miej świadomość, że jak się tu dostaniesz, będziesz wyglądał jak asfalt, którego nikt nie chciał”.
Nie dziwota, że John le Carré stał się jednym z guru ruchu alterglobalistycznego. „Pieśń misji” to także czytelna aluzja do tradycji literackiej: opowieścią o Kongu Belgijskim było przecież „Jądro ciemności” Josepha Conrada – jeden z pierwszych utworów, który z kolonizatorów (nie z kolonizowanych) czynił „dzikich i pobawionych zasad”. Współczesny brytyjski pisarz zdaje się mówić, że przez sto lat niewiele się zmieniło. Może jedynie metody podboju Trzeciego Świata stały się bardziej „miękkie” i odrobinę subtelniejsze.
John le Carre, Pieśń misji, Amber, Luty 2007, s.248
Kup książkę w merlin.pl