Pełnia życia i śmierci
Recenzja książki: Tatiana Tibuleac, „Lato, gdy mama miała zielone oczy”
To jest opowieść późnego lata i wczesnej jesieni, umierania matki połączonego z intensywnym życiem: „W drugiej połowie sierpnia zacząłem zbierać śliwki. Było ich dużo i miały soczysty miąższ – taki, jaki lubiła mama”. W wiejskim domu spędzają wakacje dorastający chłopak, który opowiada tę historię, i jego matka o białej skórze i zielonych oczach. W niewielkiej powieści „Lato, gdy mama miała zielone oczy” nieznanej dotąd w Polsce mołdawsko-rumuńskiej pisarki Tatiany Tibuleac (mieszkającej teraz w Paryżu) kluczowe jest odwrócenie, spirala – dopiero, kiedy matka zaczyna umierać, Aleksy może stać się jej synem, a jednocześnie nosi ją, jakby była jego dzieckiem. To pierwszy moment, kiedy są razem, wcześniej syn czuł się niekochany i odrzucony. Po raz pierwszy zaczyna czuć do matki nie tylko nienawiść i pogardę.
Tatiana Tibuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy, przeł. Dominik Małecki, Książkowe Klimaty, Wrocław 2021, s. 150