Dlaczego piszę sztukę o własnym brzuchu, kiedy w Iraku trwa wojna, a na świecie szerzy się terroryzm, kiedy swobody obywatelskie znikają tak szybko jak warstwa ozonowa, kiedy co trzecia kobieta zostaje w ciągu swego życia zgwałcona bądś pobita?
Może dlatego, że wygląd mojego brzucha to jedyna rzecz, którą mogę kontrolować. Może dlatego, że sądziłam, iż mogę go kontrolować. Może dlatego, że zauważyłam, jak bardzo mój własny brzuch zaczął mnie absorbować.
Może dlatego, że spostrzegłam, iż brzuchy, po-śladki, włosy i skóra tak bardzo zajmują uwagę kobiet, że niewiele im zostaje na wojnę w Iraku. Kiedy ostatnio przeprowadzono ankietę wśród ubogich kobiet z różnych grup etnicznych w USA, w której zapytano, jaką jedną rzecz zmieniłyby w swoim życiu, większość ankietowanych odpowiedziała, że chciałaby schudnąć. Może identyfikuję się z tymi kobietami, bo zaczęłam myśleć, że gdybym miała płaski brzuch, byłabym doskonała, byłabym bezpieczna. Byłabym otoczona opieką, akceptowana, podziwiana. Byłabym ważna i kochana. Piszę o moim brzuchu może dlatego, że przez większość życia czułam się nie w porządku, czu-łam się zbrukana, winna i zła, a mój brzuch wydawał mi się workiem wypełnionym nienawiścią do samej siebie.
Może dlatego, że stał się przechowalnią mojego bólu, urazów z dzieciństwa, niespełnionych ambicji, skrywanej wściekłości. Jest jak toksyczne wysypisko, nad którym krzyżują się eksplodujące trajektorie – judeochrześcijańskiego imperatywu bycia dobrym; patriarchalnego prawa, zgodnie z którym kobiety mają być cicho, mają stać w cieniu; oraz zasady funkcjono-wania społeczeństwa konsumpcyjnego, która nakazuje dążyć do doskonałości. Zasady opartej na założeniu, że urodziłaś się zła i brzydka i że bycie lepszym polega jedynie na wydawaniu pieniędzy, dużej ilości pieniędzy.