Książki

Nie do wyobrażenia

Zaskoczenie i nieświadomość sytuacji odgrywają tu rolę kluczową.

Choć w powieści Johna Boyne’a zaskoczenie i nieświadomość sytuacji, w jakiej znajduje się główny bohater, odgrywają rolę kluczową, pozwolę sobie jednak odejść od strategii, którą przyjął wydawca. Czyli w poważnym stopniu uchylić rąbka tajemnicy. Wychodzę przy tym z założenia, że dorosły polski czytelnik w mig wyłapie wszystkie tropy wyjaśniające, w jakim miejscu znalazł się dziewięcioletni Hugo, syn berlińskiego funkcjonariusza noszącego odprasowany mundur z dziwnym znaczkiem na ramieniu. Gdyby więc książka oparta była na tym jednym chwycie: nienazywania po imieniu tego, co w naszym kraju zostaje natychmiast rozpoznane, publikowanie jej nie miałoby większego sensu, czy raczej - sensu innego niż zorientowanie się, że Brytyjczykowi czy Francuzowi pasiasta piżama nie kojarzy się z pasiakiem, osiedle parterowych baraków ogrodzonych drutem kolczastym – z fermą a nie obozem koncentracyjnym, itp.

Lecz chwyt z niemożnością nadania nazwy temu, czego się nie zna w pełni w książce tej funkcję jeszcze inną – nie sposób obdarzyć imieniem tego, co przerasta dziecięcą wyobraźnię, ukształtowaną oczywiście w normalnych warunkach i ogarniającą świat, którego granice wyznaczają podwórko, dom rodzinny, zabawy z kolegami czy szkoła. Ale już nie hitlerowska propaganda - zbyt skomplikowana dla niewinnego umysłu, chronionego w dodatku przed brutalną prawdą, a poznającego ją dopiero wtedy, kiedy można się o niej przekonać naocznie, lecz i tak jej nie pojmującego.

Wydaje się, że tworząc postać Hugona pisarz nie chciał spojrzeć na zbrodnie hitlerowskie z perspektywy dziecka – choćby dlatego, że figurę obozu przetworzonego na użytek malucha w plac zabaw wykreował przed kilku laty Roberto Benigni w głośnym filmie „Życie jest piękne”. Fakt, że dziecko to mały Niemiec niewiele zmienił – Hugo także mierzy fakty swoją infantylną miarą. Rzecz więc w tym, by tę figurę przenieść we współczesne czasy - na dzisiejszego małego Hugona, któremu zapewne trudno sobie wyobrazić, co porabiał w czasie wojny jego dziadek czy już raczej pradziadek.

Pyta zatem Boyne o to, jak sobie poradzić z przeklętą spuścizną. Nie sugeruje jednak, że najlepszym rozwiązaniem jest amnezja. „Chłopiec w pasiastej piżamie” apeluje właśnie o to, by na nią nie pozwolić.
 

John Boyne, Chłopiec w pasiastej piżamie, przełożył Paweł Łopatka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 230.
 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną