Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "H.P. Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu"

Powierzchnia planety jest dziś pokryta siecią o różnej gęstości, wytworzoną w całości przez człowieka. W tej sieci krąży krew życia społecznego. Transport osób, towarów, artykułów; przeróżne transakcje, oferty sprzedaży, zamówienia, krzyżujące się informacje, wymiana
ściśle intelektualna bądź uczuciowa... Ten nieprzerwany nurt oszałamia ludzkość, przeszytąśmiertelnymi drgawkami własnej aktywności.

A jednak tam, gdzie oka sieci rozluźniają się, oczy „głodnego wiedzy" badacza mogą domyślać się istnienia dziwnych tworów. Wszędzie tam, gdzie urywa się ludzka działalność, wszędzie tam, gdzie pojawia się biała plama na mapie, czyhają dawni bogowie, gotowi znów zająć
swe miejsce.

Jak na owej strasznej pustyni Arabii, Rub-al-Khâlid, skąd w 731 roku powraca po dziesięciu latach zupełnej samotności mahometański poeta Abdul Al-Hazred. Zobojętniały na praktyki islamu, poświęcił kolejne lata na pisanie bezbożnej i bluźnierczej księgi, plugawego Necronomiconu (którego kilka egzemplarzy uniknęło stosu i przetrwało przez wieki), by na koniec dać się rozszarpać w biały dzień przez niewidzialne monstra na placu targowym w Damaszku.

Jak na niezbadanych wyżynach północnego Tybetu, gdzie zdegenerowani Tcho-Tcho wielbią, skacząc wkoło dziwacznego bożka, którego zwą „Bardzo Starym". Jak na ogromnym bezkresie południowego Pacyfiku, gdzie niespodziewane wulkaniczne wstrząsy wydobywają czasem na światło dzienne paradoksalne resztki, świadectwa istnienia jakiejś całkiem nieludzkiej rzeźby i geometrii, w obliczu których gnuśni i zepsuci tubylcy z archipelagu Tuamotu biją pokłony w dziwacznych konwulsjach.

Reklama