Judy Budnitz jest pisarką młodą i odnoszącą sukcesy. W wieku 25 lat opublikowała zbiór opowiadań, z których jedno trafiło do tomu „Poparzone dzieci Ameryki", redagowanego przez Zadie Smith. Już „Plusk" przykuł moją uwagę surrealistyczną atmosferą i słodko-gorzkim poczuciem humoru.
Bohaterkami Budnitz są zazwyczaj kobiety. W "Gdybym ci kiedyś powiedziała" pisze o czterech ich pokoleniach. Pierwsza z nich, Ilana, wychowuje się w baśniowym buszu, onirycznej krainie, stylizowanej najwyraźniej na Europę Wschodnią początku wieku, gdzie relacje międzyludzkie są zredukowane do minimum. Jej prawnuczka, Nomi, rodzi się już w miejskim szpitalu dysponującym nowoczesną aparaturą. Ilana wraz z mężem żyje w mieście jakby przedwojennym. Jednak i tam wkradają się wierzenia i leśna magia. Wkrótce kontakt z magiczną rzeczywistością, gdzie łączniczką będzie Ilana, zacznie się zacierać.
Świat kobiet został ukazany jako świat rytualny, pełen tajemnych wierzeń. Na pierwszym planie są ich lęki, obsesje, rozczarowania. Logika co i rusz szwankuje, bo z lasu trafiamy tu często wprost na tory kolejowe i do innych zdobyczy cywilizacji. Wizyjna narracja sprawia, że tylko domyślamy się wydarzeń historycznych, rozgrywających się w tle: dwie wojny światowe, Holokaust. To świat pozbawiony mężczyzn, na nich się czeka, jakby bez nich nie mogła zostać opowiedziana żadna historia. W tym momencie książka Budnitz staje się meta-opowieścią - o samym akcie opowiadania. Twórcami literatury byli bowiem przeważnie mężczyźni i to do nich należy „uniwersalny" język narracji. Kobiety u Budnitz natomiast potrzebują mężczyzn "jedynie" jako kreatorów wydarzeń, czyli także - gwarantów istnienia opowiadanego świata. W sposób przewrotny więc autorka podważa uniwersalność języka mężczyzn i kreuje własną, samowystarczalną opowieść. Zamiast uniwersalizmu oferuje więc intymność i niepowtarzalność.
Język Budnitz jest chwilami przeładowany metaforami i kojarzy się z prozą poetycką, co niestety często prowadzi do efektownego pustosłowia. Zestawia się ją z Angelą Carter, powieściopisarką kojarzoną z porównaniami baśni i mitu do kobiecego losu. Jednak Budnitz przesadziła z egzotycznymi opisami dzikich, błotnistych terenów, tak, że faktycznie można odnieść wrażenie, że ta Europa Wschodnia to kraj, w którym żyją lwy. Metaforyka jest też zanadto przepełniona jakby gotowym zestawem symboli kulturowych i genderowych. Naciąganie brzmi kobieca wersja opowieści o Sinobrodym. Zaskoczył mnie jednak fakt że współczesna nowojorska pisarka młodego pokolenia zadała sobie trud zbudowania od podstaw i napisania onirycznej powieści, zanurzonej w (nie)rzeczywistości możliwie najbardziej odmiennej od swojej własnej. Jest to zresztą symptomatyczna w społeczeństwie amerykańskim i coraz częściej spotykana potrzeba wynalezienia alternatywnej duchowości w wypranej z wszelkiej metafizyki, konsumpcyjnej i płaskiej współczesności. Budnitz odbyła podróż do genealogii pisarskiej wyobraźni, co jest już samo w sobie sporym sukcesem.
Judy Budnitz, Gdybym ci kiedyś powiedziała, tłum. J. Kozak Znak 2007
- Przeczytaj fragment książki
- Kup ksiażkę w merlin.pl