Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Kot na stole

O miłości do Toskanii i... kotów.

„Grazie mille per la bella descrizione della nostra osteria, sono venute molte persone con la vostra guida... grazie mille ancora e a presto. Un saluto dalla Botte Piena."

Przyznacie, że brzmi to pięknie. Drugi raz jednak już się nie musicie męczyć, przetłumaczę te słowa włoskie na nasz nadwiślański język. A to, co wyżej, znaczy: Serdeczne podziękowania za piękne opisanie naszej gospody, bardzo wiele osób przyszło do nas dzięki Waszemu przewodnikowi... Serdeczne dzięki ponowne i do zobaczenia. Pozdrowienia z Botte Piena.

Tak właściciele prawdziwie toskańskiej restauracji rodzinnej podziękowali Annie Marii Goławskiej i Grzegorzowi Lindenbergowi za entuzjastyczną ocenę i kuchni, i wystroju ich knajpki.

Brałem do ręki „Toskanię i okolice" z pewnym niepokojem. Sam bowiem byłem tam wielokrotnie i obawiałem się, że autorzy w przewodniku, o którym piszą, iż jest subiektywny, będą zmuszali mnie do zmiany opinii o tej pięknej okolicy. Tymczasem ich spojrzenie na te regiony Toskanii, w których byłem, niemal całkowicie pokrywa się z moimi wrażeniami. Dzięki temu wzbudzili we mnie silną ochotę, by - idąc ich śladem - odwiedzić regiony, w których jeszcze nie byłem.

Książka Goławskiej i Lindenberga wyróżnia się (i to na plus) spośród wszystkich znanych mi przewodników tym, że w gruncie rzeczy omija przetarte szlaki i najczęściej odwiedzane miasta. (Z pewnymi wyjątkami, bo trudno ominąć Florencję czy Sienę.) Najczęściej jednak autorzy jeżdżą po tzw. opłotkach, czyli wsiach i miasteczkach „stonce turystycznej" zupełnie nieznanych.

Największą frajdę sprawił mi rozdział dotyczący jedzenia. Mimo że autorzy „Toskanii" przejawiają nieco inny apetyt niż ja (mają wyraźną niechęć do ryb i owoców morza, o których nie ma tu zbyt wiele), ich miłość do kuchni miejscowej jest równie wielka jak moja. A opisy dań i rodzinnych knajpek, które odwiedzili, są pełne poezji, a także zapachów i smaków.

Książka wykracza nieco poza tytuł, bowiem Goławska i Lindenberg odwiedzają także Urbino, przecudnej urody miasto regionu Marche, Umbrię i Lazio. A wszędzie tam stosują swoją sprawdzoną metodę wędrówki poza utartymi szlakami.

Na koniec muszę uzasadnić tytuł. Para autorów równą, a może nawet większą, miłością jak do Toskanii, pała także do kotów. Dowodem tego - liczne zdjęcia, na których - oprócz toskańskich pejzaży, uliczek, odrapanych (acz pięknych) domów - prezentują się różnokolorowe włoskie kociska. Zdjęcia wywołują we mnie pewien niedosyt. Nie wiem, dlaczego wszystkie fotografie pozbawione są słońca. W mojej pamięci (odświeżanej co roku) Toskania jawi się jako kraj żarzący się wręcz od słonecznych promieni. A tu ciemno i buro. Słowem - ponuro.
 

Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindenberg, Toskania i okolice, Przewodnik subiektywny, Wyd. Nowy Świat, Warszawa 2007, s.192
 

  
 

Reklama

Czytaj także

Społeczeństwo

Nikt ci tyle nie da, ile coach obieca. Sprawdziłam na własnej skórze

Coach wyremontuje mi duszę, wyznaczy ścieżkę do bogactwa, a nawet oczyści energię seksualną po byłych partnerach. Może też trzeźwo pomóc w wyzwaniach zawodowych. Oferta tych usług pokazuje, jak bardzo staliśmy się głodni wsparcia.

Joanna Cieśla
12.01.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną