Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Teatr to nie jest piękne zwierzę

Nic się nie skończyło ani nie wyczerpało.

W ostatnich kilku latach polski teatr przeżył cykl mniejszych lub większych trzęsień ziemi, po których do tej pory nie może się otrząsnąć. Mieliśmy spektakularne wejście brytyjskich brutalistów - Marka Ravenhilla i Sary Kane, potem młodymi reżyserami zawładnęła importowana z Niemiec idea teatru postdramatycznego. Nie ma tu miejsca na roztrząsanie dziejów teatru ostatnich kilkudziesięciu lat, dość powiedzieć, że od reformatorów Davida Craiga i Adolfa Appii (którzy zredukowali scenę i scenograficzność do minimum, obnażając sztuczność wpisaną w teatr) oraz takich sztuk jak „Końcówka" i „Czekając na Godota" Becketta czy „Sześć postaci scenicznych w poszukiwaniu autora" teatr przeszedł szereg rewolucji, które całkowicie podważyły funkcje „przedstawiania świata" w scenicznym pudełku. Wokół napięć postdramatyczny- postmodernistyczny- realistyczny toczy się dziś gra o współczesny teatr.

W teatrze dzieje się teraz najwięcej od dawna, dlatego siłą rzeczy jakiekolwiek publikacje usiłujące uporządkować choćby na chwilę rozdygotane ciało teatru, skazane są na ryzyko prędkiej anachronizacji. Tymczasem „Słownik dramatu nowoczesnego i najnowszego", napisany pod redakcją Jean-Pierre'a Sarrazaca przez zespół francuskich teatrologów, ma szansę stać się pozycją dalece wykraczającą poza schematy. „Najnowszość" i „nowoczesność" pojmuje się tutaj bowiem z pewnym dystansem. Przede wszystkim - słownik ten ma formę zbioru krótkich esejów, a nie bezosobowych haseł. W ten sposób nawet laicy mają okazję zrozumieć, na czym polega idea teatru „postdramatycznego".

To ostatnie pojęcie stworzył Hans-Thies Lehman w „Postdramatisches Theater" wydanym w 1999 r.

Reklama