Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Marge na lodzie

Czarna literatura ze Skandynawii.

Niektórych figur stylistycznych nie da się powtórzyć. To znaczy: teoretycznie można, ale na pewno nie dadzą one takiego efektu, jak wtedy, gdy pojawiają się po raz pierwszy, są idealnie dopracowane i stanowią element udanej całości. Taką całością był obraz „Fargo" braci Cohenów, czarna komedia, którą pamięta się w dużej mierze z powodu owej charakterystycznej „figury" - prowadzącej śledztwo policjantki w zaawansowanej ciąży. Każda kolejna Marge Gunderson, a przecież w życiu muszą się zdarzać, nie dorówna już tej pierwszej, kongenialnie zagranej przez Frances McDormand i kapitalnie wpasowanej w akcję przez duet twórców. Nie mogę więc nic poradzić na to, że śledząc perypetie ciężarnej nadkomisarz Marii Kallio, nadałam jej rysy amerykańskiej aktorki, byłam też w stanie przewidzieć, w jakim momencie błogosławiony stan utrudni jej pracę, a na co szczególnie uwrażliwi.

Na szczęście oryginalność kryminalnej powieści Leeny Letholainen opiera się na zupełnie innych figurach. Piruetach, axlach i podnoszeniach. Szwedzka pisarka umieściła bowiem akcję swojej powieści w środowisku niezbyt eksploatowanym przez literaturę kryminalną (i, zdaje się, każdą inną) - środowisku łyżwiarzy figurowych. Jej „Marge" ma więc pewien osobny rys, choć nie jest tak niezdarna jak filmowa, z pewnością nie może się mierzyć ze sportowcami. Tymczasem właśnie wśród nich znajduje się zabójca wschodzącej gwiazdy łyżwiarstwa, 16-letniej Noory, zamordowanej przy pomocy jej własnych figurówek.

Pomysł powiązania zbrodni ze sportem będącym symbolem gracji i piękna wydałby się dość dziwaczny, gdyby nie głośna przed laty sprawa, która zbulwersowała i środowisko, i miłośników łyżwiarstwa: zamach na amerykańską mistrzynię, Nancy Kerrigan.

Reklama