Tak było, nie ściemniam
Recenzja książki: Barbara Kingsolver, „Demon Copperhead”
Demon Copperhead, jak go nazywają, przyszedł na świat cudem w obskurnej przyczepie. Jego młoda matka miała inne problemy na głowie. „Najsampierw wziąłem i się urodziłem. Na miejscu zebrało się akurat sporo gapiów i potem zawsze mi powtarzali, że co jak co, ale to ja odwaliłem najgorszą robotę, bo moja matka, jak by to powiedzieć, nie bardzo jarzyła, co się dzieje” – to sam początek powieści, zwiastun dalszych wydarzeń, już świetnie oddający charakter całości. Demon wychował się pod okiem sąsiadki, tu zaznał pierwszej troski i przyjaźni, i uodparniał się na podłości, których życie mu nie skąpiło. Już jako dziesięciolatek znał na pamięć kroki wychodzenia z nałogu, bo matka regularnie trafiała na odwyk.
Barbara Kingsolver, Demon Copperhead, przeł. Kaja Gucio, Wydawnictwo Filia, s. 608