Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Piłka sss... kopana"

Opowiada drugoligowy piłkarz: „Pewnego dnia w klubie pojawił się Bardzo Lubiany Trener (szczytem jego kariery była współpraca z selekcjonerem reprezentacji Polski - przyp. aut.). Został zatrudniony tuż po tym, jak pozwolił - naszym kosztem - awansować naszym rywalom do ekstraklasy. Pozwolił w ten sposób, że jego poprzednia drużyna sprzedała naszym rywalom mecz. On już wiedział, że będzie u nas pracował, a od nas przed tą decydującą kolejką jechały pieniądze, żeby jego piłkarze grali serio. Nie dojechały. Oni wzięli kasę od naszych przeciwników. Potem, już w naszym klubie, Bardzo Lubiany Trener oświadczył, że wiedział o tych jadących pieniądzach, ale - rozłożył ręce - tamci dawali więcej, w szatni wszystko zostało ustalone, nie chciał chłopakom psuć interesu. Wyobrażasz sobie? Zgodził się na sprzedanie meczu, choć wiedział, że zwycięstwo dałoby mu w następnym sezonie pracę w pierwszej lidze.

Sprzedałem w karierze trochę meczów, ale jak o tym usłyszałem, to nawet ja zbaraniałem. A Bardzo Lubiany Trener opowiadał o tym otwarcie, przechadzając się klubowymi korytarzami. Takie jaja sobie robił. Żartował i sam się ze swoich słów zaśmiewał. To dlaczego ja mam się wstydzić, że nie zawsze grałem fair? Prezesi też nie byli fair, bo nie płacili. A ja wiedziałem, że nic nie zmienię. Jak nie wejdę w układ, to najwyżej nie zarobię. Innego efektu nie będzie".


O dowody w sprawach o korupcję nigdy nie jest łatwo, choć przypadki przekupstwa rzadko występują pojedynczo. Często przekupuje się przecież nie tylko arbitrów meczów własnej drużyny, ale i innych, bo najdoskonalej „przygotowani organizacyjnie" kontrolują również postępy przeciwników - skala możliwości jest wprost proporcjonalna do budżetu.

Reklama