Jest marzec 1945 r. Wrocław znajduje się w kleszczach armii radzieckiej. A starzejący się eksradca kryminalny Eberhard Mock składa hołd miastu, rozwiązując ostatnią swoją sprawę w Breslau. Niegdysiejszy policjant musi wyjaśnić, kto brutalnie zamordował siostrzenicę hrabiny von Mogmitz. Aby rozwikłać zagadkę, Mock będzie musiał stawić czoła komendantowi obozu Gnerlichowi – sadyście i mordercy pozbawionemu cienia skrupułów.
Niektórzy recenzenci zarzucali Markowi Krajewskiemu, że jego czwarta powieść o Breslau to, by tak rzec, opowieść, która więcej obiecuje, niż daje, bowiem autora tak naprawdę nie interesuje odpowiedź na pytanie: kto zabił? Wszystko to prawda, tyle że już od wielu lat powieść kryminalna nie jest prostą łamigłówką detektywistyczną i pojedynkiem z domyślnością czytelników. Coraz większą rolę w tej literaturze odgrywa aura, klimat, wiarygodne portretowanie środowiska i opisywanych miejsc.
I właśnie „Festung Breslau” to taki kryminał z aurą. Znaczne fragmenty powieści rozgrywają się pod ziemią – wśród kilometrów kanałów i korytarzy, którymi wśród pyłu, zwałów gruzu i wybuchających bomb poruszają się bohaterowie w czasie oblężenia.