Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Wilk i zwykły zając

Świetna, koronkowa wręcz robota.

Trzeba rozpocząć od stwierdzenia, że od strony konstrukcji „Awersja" to świetna, koronkowa wręcz robota. Każda strzelba z arsenału wiszącego na ścianach w pierwszych partiach książki w końcu wypala - na przykład wszystkie motywy z części pierwszej są w niebanalnych przewrotach wykorzystane w części drugiej. Dodatkowo w drugiej części książki akcja dzieje się w trzech przestrzeniach, zatem i wariantów, w których ogrywane są motywy, jest sporo. Robota jest zatem koronkowa i gdyby czytelnik był maszyną do czytania, choćby taką, której przynajmniej pamięć nie zawodzi, lektura i złapanie „o co idzie" byłaby dla niego fraszką. Pewien problem w tym może, że czytelnik maszyną do czytania nie jest. Zapamiętuje niechętnie, zaraz zapomina i nie rozumie dowcipów o wilkach, których nie znał wcześniej. Ktoś w ogóle słyszał o wilku transwestycie, czy tylko ja nie jestem na bieżąco z miejskimi legendami?

Zwolennicy czytania literatury przez pryzmat biografii pisarza powinni być zadowoleni, taka lektura bez wątpienia została przez autora zaplanowana, a tropy podsuwane przez noty na okładce nie najgorzej się potwierdzają. „Awersja" to historia o matce - no tak, owszem, jest coś na rzeczy, szerzej: „Awersja" to historia o silnych kobietach - zgoda i na to. Żeby zamknąć kwestię możliwej autobiograficzności - czytana w ten sposób „Awersja" oczywiście nie będzie żadną tam konfesją, ale książką o „ciemnej stronie" wizerunku kobiety współczesnej. Dobrze wiadomo jak trudno ten temat podjąć w Polsce, w której kult matki jest kultem instytucjonalnym (w różnych instytucjach), z czego z kolei wolno wnosić, że żyjemy w funkcjonalnym matriarchacie, który jest jak baba - z góry jedynie polukrowany nieco przereklamowanym patriarchatem.

Reklama