Klasycy kryminału już dawno wypracowali zbiór reguł, który określa przebieg fabuły; od morderstwa popełnionego w odciętym od świata miejscu - po końcową scenę, w której prowadzący śledztwo wyjaśnia podejrzanym, dlaczego jeden z nich musi być mordercą. Biorąc pod uwagę stopniowe zużycie konwencji powieści kryminalnej i niewyobrażalny, z perspektywy czasów Agaty Christie i Artura Conan Doyla, rozwój środków łączności i transportu - trudno się dziwić, że coraz rzadziej można zetknąć się ze współczesnym kryminałem, który w całości realizowałby postulaty dawnych mistrzów.
Niemniej w pierwszej chwili wydaje się, że Zygmunt Miłoszewski w swym "Uwikłaniu" pragnie przedstawić czytelnikom taką właśnie powieść detektywistyczną, której akcja jednocześnie nie odbiega od wzorca i rozgrywa się we współczesnej Warszawie. Oto grupa terapeutyczna wraz z psychologiem decyduje się wyłączyć na weekend telefony komórkowe i zamieszkać w wynajętych pokojach klasztoru. Wszystko po to, aby odgrywając członków własnych rodzin, przywrócić swemu życiu równowagę psychiczną.
Kontrowersyjna metoda niemieckiego psychoterapeuty Berta Hellingera zakłada, że członkowie rodzin, w których ktoś odszedł gwałtowną śmiercią dokonać muszą swoistego rozmieszczenia w pokoju obcych sobie osób, zwanego ustawieniem. Ustawienie w symboliczny sposób reprezentuje relacje rodzinne i, według twórcy tej metody, pozwala pacjentowi zrozumieć oraz wyrazić stosunki z własną rodziną. Prowadzi to u osób objętych terapią do oczyszczenia i umożliwia im powrót do równowagi psychicznej. Niestety, w powieści Zygmunta Miłoszewskiego zanim seans psychologiczny dobiegł końca - jeden z jego uczestników został zamordowany.