Legendarna powieść Jana Pelca „...i będzie gorzej”, opowiadająca o artystycznej cyganerii niszczonej przez alkohol i milicję w komunistycznej Czechosłowacji, została sfilmowana w stylu charakterystycznym dla swojej epoki. Wszystko tu jest szokujące, od taśmy filmowej po dystrybucję.
Tak jak w Polsce od stuleci kona romantyzm, tak w Czechach wieczny jest artystyczny underground. Jego szokująca biblia – powieść Jana Pelca „...i będzie gorzej” – właśnie została przeniesiona na ekran. Film nie zachwycił krytyków, ale i tak stał się wydarzeniem. Pomogła legenda powieści Pelca, ale i prowokacja: producent i reżyser zrobili wszystko, aby film w niczym nie przypominał współczesnej komercji. Efekt: chropawy obraz, kiepski dźwięk, ale jak się to ogląda w zadymionej knajpie, w otoczeniu podstarzałych hipisów – atmosferze nie sposób się oprzeć.
Bo właśnie taka jest atmosfera książki „...i będzie gorzej”. To trzytomowa opowieść o artystycznym undergroundzie – kto wie, czy nie najważniejszym nurcie w tamtejszej opozycji antykomunistycznej. Dość przypomnieć, że same narodziny demokratycznej opozycji lat 70. wiążą się ze słynnym podziemnym zespołem rockowym Plastic People of the Universe. To w ich obronie zjednoczyły się środowiska zupełnie niezwiązane z kontrkulturą, ale niechętne reżimowi Gustava Husaka: liberalni intelektualiści, katolicy, demokraci, zreformowani komuniści. A przecież Plasticy to tylko ikona całego środowiska. Tworzyły je pewnie setki poetów, malarzy, pisarzy, performerów. „Zwykle to byli chłopcy, którzy po prostu chcieli coś tworzyć, ale przy tym nosić długie włosy, angielskojęzyczne nazwy i nie oddawać tekstów do cenzury” – opowiada tłumacz i znawca kultury czeskiej Andrzej Jagodziński.