„Czego to my, zmęczeni czytelnicy, możemy poszukiwać letnią porą w beletrystyce?" - pytał niedawno na łamach "Polityki" Sławomir Mizerski („Wyuzdana gorączka "). Odpowiedź, której sam udzielił, potwierdzają prowadzone przez księgarnie letnie statystyki sprzedaży. W tym okresie czytelnicze preferencje Polaków w dużej mierze ograniczają się do książek przystępnych i niezobowiązujących. Ośmielam się twierdzić, że gdyby nie specyficzna aura, wiele pozycji z wakacyjnej oferty czytelniczej - szczególnie powieści miłosne - zachowałoby swą dziewiczość. Są bowiem książki w tak porażającym stopniu „lekkie i przyjemne", iż niewyobrażalne wydaje się sięganie po nie w nieco mniej sprzyjających okolicznościach, towarzyszących bardziej mobilizującej pod względem intelektualnym pogodzie. "Bajerom wbrew" autorstwa Anny Ziętary z niekłamaną przykrością zaliczam do tej właśnie grupy.
Przyjemna w dotyku okładka, a na niej powabna brunetka przyobleczona w sukienkę koloru bordo, w kuszącej pozie prezentuje kształtne nogi, obdarzając czytelnika uwodzicielskim spojrzeniem. Na prawo, w oddali, majaczy cień mężczyzny. Powyżej notatka o uhonorowaniu książki III miejscem w konkursie literackim „Kolory życia" Posypując sobie głowę popiołem w geście ekspiacji, co stanowiło reakcję na odkryte niedostatki wiedzy, jęłam usilnie poszukiwać informacji na temat rzeczonego konkursu. Początkowe zawstydzenie minęło, kiedy tylko zdołałam ustalić, że w porozumieniu z wydawnictwem Prószyński i S-ka, zorganizował go miesięcznik „Claudia". Choć daleko mi do modelowej czytelniczki wspomnianego pisma, postanowiłam oddać się lekturze tej książki bez uprzedzeń, wstrzymując się od formułowania przedwczesnych sądów.