W swojej najnowszej powieści Dominika Słowik przenosi się w lata 90., tu się wszystko zaczyna. Chętnie eksplorują tę epokę młodzi polscy twórcy, czas przełomu wciąż domaga się opowieści. U Słowik to więcej niż wesołe sentymenty i „wspomnień czar”, jej bohaterki nie wyciągnęły szczęśliwego losu. Edyta stara się utrzymać na powierzchni, szuka stale „prawdziwej pracy” i wiecznie nic z tego nie wychodzi („Edyta zakazała córce przyznawać się w szkole, że jej matka pracuje w całodobowym, w dodatku na stoisku mięsnym”). Jest młodą mamą, wyjechała do Holandii, żeby dorobić, ale wraca z niczym. Nat, jej córka, pierwsze lata życia spędziła u dziadków. Tata w tej konfiguracji nie występuje. Nat, przywiązana do Edyty, ale nienawykła do jej obecności, mówi do niej często po imieniu. Mieszkają „pod ziemią”, w jednym pokoju, z grzybem na suficie i sfatygowanym maluchem na trawniku.
Dominika Słowik, Rybie oko, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024, s. 248