Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Z Zachodu na Wschód i z powrotem

Zapis swojej nieustającej podróży.

Gdy po 1989 r. przekroczyliśmy linię Łaby, my Polacy, a wraz z nami wiele innych sierot postkomunistycznych, i znaleźliśmy się we wspólnej Europie, granica między Wschodem i Zachodem wcale nie została zlikwidowana. Najbardziej trwałe okazały się nie bariery polityczne, one rozpadły się tak jak mur berliński, ale bariery i różnice mentalnościowe. I to po obu stronach.

„Żelazną kurtynę – pisze Norman Davies w swej nowej książce „Europa między Wschodem a Zachodem” – łatwiej było rozmontować wzdłuż fizycznych granic niż w ludzkich umysłach”. Jeszcze dzisiaj niektórzy historycy na Zachodzie opisując dzieje Europy zatrzymują się na linii Łaby, tak jak gdyby uznawali, że przyjęte przez wielkie mocarstwa w 1945 r. podziały stref wpływów rzeczywiście oddzielają od siebie dwa kontynenty, dwie odrębne historie.

Norman Davies kolejnymi książkami, a już zwłaszcza olbrzymim dziełem „Europa. Rozprawa historyka z historią”, próbuje zmienić tę perspektywę albo inaczej – dodać do niej inne perspektywy, te, które widać choćby z Warszawy czy Pragi. Zresztą zaczął tę swoją misję realizować na grubo przed upadkiem imperium sowieckiego, jeszcze w 1981 r. wydał w Anglii „Boże igrzysko. Historię Polski”, gdzie pisał: „Regularnie goszcząc na Wschodzie, chciałem zwrócić uwagę na bogate życie kulturalne oraz intelektualne takich krajów jak Polska, Węgry i Czechosłowacja, pokazując tym samym, że system komunistyczny, który stanowi przedmiot zainteresowań większości komentatorów z Zachodu, został narzucony z zewnątrz i jest efemerycznym ciałem obcym”.

Polityka 36.2007 (2619) z dnia 08.09.2007; Kultura; s. 64
Reklama