Kraków z przełomu wieków XIX i XX kojarzy nam się przede wszystkim z miejscem, w którym rodziła się legenda artystyczna i towarzyska Młodej Polski. Krzysztof Maćkowski umiejętnie wykorzystał ten stereotyp - młodopolska bohema stanowi barwne tło dla sprawy prowadzonej przez inspektora wydziału kryminalnego c.k. policji w Krakowie, Gustawa Mahlera („nie z tych Mahlerów"). Policjant musi rozstrzygnąć, czy będąca w mieście przejazdem Judyta Badeni (wszakże „nie z tych Badenich") popełniła samobójstwo czy stała się ofiarą morderstwa. Co prawda, inspektor ma dwóch podejrzanych - warszawskiego inżyniera i krakowskiego poetę, ale z drugiej strony lekarz sądowy utrzymuje, że zmarła sama mogła się postrzelić. Zanim dotrze do prawdy, Gustaw Mahler będzie musiał poznać zawiłe relacje emocjonalne łączące tę trójkę. Zadania nie będzie mu ułatwiać ani rodząca się właśnie w Krakowie namiętność do piłki nożnej, ani zagrażający miastu skandal obyczajowy, które mniej lub bardziej skutecznie absorbują uwagę i czas inspektora.
Osobowość głównego bohatera nie ujmuje wyrazistością czy oryginalnością. Zamiłowanie do mocnych słów i trunków, niechęć do stałego związku, życiowa niezależność oraz inteligencja cechowały już niejednego stróża prawa, czy to literackiego, czy filmowego. Interesująco natomiast wypadły kreacje podwładnych inspektora Mahlera, agentów śledczych, zestawionych na zasadzie zabawnego przeciwieństwa. Co z tego, że Dawid Polesch to sumienny i bystry pracownik c.k. policji, skoro brakuje mu szczęścia i intuicji Hieronima Duszy, nieco ograniczonego intelektualnie policjanta wywodzącego się z nizin społecznych.
Kto liczył, że czytając kryminał Krzysztofa Maćkowskiego nacieszy się atmosferą starego Krakowa, po lekturze może czuć pewien niedosyt.