Środa, 12 stycznia
Tęsknota za seksem... zaczyna przeszkadzać mi w pracy. Niełatwo jest się skupić, kiedy łapię się na ocenianiu tyłków swoich kolegów. Powinnam zajmować się czyszczeniem obiektywów, lecz zamiast tego rozmyślam o członkach chłopaków z pracy, a jeśli upuszczę taki drogi sprzęt, nikt mnie więcej nie zatrudni.
Sęk w tym, że ekipy filmowe składają się w większości z mężczyzn, więc przez cały dzień otaczają mnie faceci, co wzmacnia moją obecną frustrację seksualną. Zaczynam marzyć o bzykaniu się z niektórymi z nich. Niedobrze: nie powinno się mieszać pracy z przyjemnością. Jestem jedyną kobietą wśród współpracowników i chcę być traktowana poważnie.
Ale bezczynność mnie nudzi, a pokus jest tak wiele. Bycie singlem powinno oznaczać mnóstwo zabawy, prawda?
Piątek, 14 stycznia
Wreszcie miałam okazję poćwiczyć flirt: wczoraj wieczorem spotkałam się z Blogerem.
Rany, ale on jest przystojny. Sporo ponad metr osiemdziesiąt, ciemnoblond włosy i wspaniały uśmiech do pary z błyskiem w niebieskich oczach. Mniam. I zgodnie z moimi oczekiwaniami i nadziejami jest równie błyskotliwy i ciepły jak w blogu. Zaśmiewałam się na cały głos z jego żartów. Kiedy szedł do kibla, przyjrzałam się dokładnie jego tyłkowi. Baaardzo fajny!
Pięć godzin zleciało w okamgnieniu, przez cały czas byłam wyluzowana i świetnie się bawiłam. Trzymałam się też nieźle: mimo że cały czas gadaliśmy i wypiliśmy hektolitry alkoholu, udało mi się ani razu nie wspomnieć o seksie. Bałam się, że on i tak wie, iż w głowie mam wyłącznie ostre sceny z nami dwojgiem w rolach głównych, ale chyba jednak się nie zorientował, Bogu dzięki.
Z żalem musieliśmy się rozstać o północy, ponieważ dziś rano wstawałam do pracy o piątej. Okropnie mnie to złościło. Chciałam się dowiedzieć, czy podobam mu się tak samo jak on mnie i czy zechce się ze mną znowu spotkać; szczęśliwym zrządzeniem losu nasze ręce ciągle się zderzały, kiedy odprowadzał mnie na przystanek, i oboje chichotaliśmy z zakłopotaniem.
Wstrzymywałam oddech w nadziei, że przynajmniej się pocałujemy, zanim przyjedzie autobus.
Bloger jakby czytał w moich myślach, bo pochylił się do pocałunku i delikatnie oparł dłoń na moich plecach. Dostałam odpowiedź. Wiem wreszcie, że zainteresowanie jest obustronne: całowaliśmy się przez ponad pół godziny. Do diabła z autobusem.
Bloger nakręcił mnie tak, że ciężko było mi go po prostu zostawić na przystanku: czułam, jak erekcja rozpiera jego dżinsy. Ależ ja go wściekle potrzebowałam! Nic z tego, musiałam iść, żeby przespać się trochę przed pracą. Na szczęście umówiliśmy się na przyszły tydzień, tuż przed moim wyjazdem na urlop do Nowego Jorku. Przyznaję, że siedziałam w autobusie z szerokim uśmiechem na twarzy i mokrymi majtkami. Niewyspałam się szczególnie, ponieważ myślałam o nim, co nie było najlepszym pomysłem po piętnastu godzinach na planie.
Jeśli on jest w połowie tak dobry w realu jak w moich fantazjach, mamy szansę na niezłą zabawę.
tłum. Agnieszka Fulińska