Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Żywoty świętych osiedlowych"

Pełno marzeń na Osiedlu naszym się poniewiera, a najwięcej po lecie, kiedy zimne dni nastaną.
Zimą, wiadomo: nikt nie marzy, tylko ogląda telewizję. Mgła sina na nas siada, myśli mrozem ścina do samego dna, a ty, lodem skuty, leżysz, człowieku, pod szklistą skorupą, z otwartymi oczami, łyżwiarze ze światła esy-floresy na twarzy ci wycinają, i czekasz, aż pokrywa trzaśnie, odtajesz, z krą popłyniesz i pod Jerychem cię wyrzuci albo na na ławkach pod Krzewami Gorejącymi...
Na wiosnę wszędzie tłok się robi, ludzie z butelkami wina, piwa siadają, każden marzenie swoje słowami rozdyma - marzenia, jak pęcherze rybie, do góry nas unoszą i nie toniemy.
Pan Kantyk Amerykę Dolną dmuchnął przez ten wentylek, gdzie Kanał Panamski się znajduje, a supeł zawiązał zaraz koło Kolumbii, żeby mu ta Ameryka nie sflaczała. Pan Kantyk marzenie takie ma, żeby Amerykę całą na rowerze przejechać aż do samego dna - znaczy do Patagonii.
Potem Ślepy Dzidek do dymania się wziął. Patrzyli wszyscy, co to będzie, i nikt nie mógł zgadnąć, tylko Heniek Pajęczarz zobaczył coś, jakby dividi i kamerę cyfrową, a Dzidek powiedział, że właśnie! I jak tylko dżoba złapie, to zaraz to wszystko sobie kupi i każdą sekundę niewidzianą sobie nagra, a jak mu w końcu operację zrobią i wzrok odzyska, to swoje życie sobie puści i dokładnie poogląda.
Pani P. męża swojego nadęła naturalnej wielkości, Prezesa, co ją rzucił dawno temu i nawet nie wiadomo, czy jeszcze żyje?
Dmuchali tak ludzie marzenia przez całe lato, a potem razem z pustymi butelkami pod ławką je zostawiali i tam one leżały. Nikt się po nie nie schylał, no, chyba że harcerze, co recykling zbierali.
A jak przymrozki nadeszły, to aż żal było patrzeć: leży ta Panakantykowa Ameryka przez psy oszczana, i kamera Dzidka Ślepego, i cała reszta; widać nie były to jakieś drogocenne marzenia, ale tak czy siak - nie godziło się tak nimi poniewierać!

Reklama