Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "American Vertigo"

Więzienie absolutne

Alcatraz to więzienie, z którego nikt nigdy nie uciekł.
Można o tym przeczytać w literaturze.
Można zobaczyć to w filmach, wszystkich tych filmach zainspirowanych przez Alcatraz, z których każdy kręci się mniej lub więcej wokół wyobrażenia ucieczki.
Można się o tym przekonać w muzeum (bo oczywiście Alcatraz także poddało się trendowi zamieniania wszystkiego w muzeum), które od czasu zamknięcia więzienia zajmuje większą część wyspy.
I to samo mówią mi dwaj rybacy indiańscy, spotkani na Fisherman's Wharf, którzy zgodzili się dowieść mnie za dwieście pięćdziesiąt dolarów na "The rock".
Próbuję z nimi rozmawiać na inne tematy.
Próbuję ich wypytać o przyczyny, dla których Bob Kennedy zamknął w 1963 r. to najsłynniejsze w kraju więzienie federalne.
Chciałbym, żeby mi powiedzieli coś więcej na temat tej pięknej i dziwnej historii siedemdziesięciu pięciu aktywistów z plemień Siuksów, Czarnych Stóp (Blackfoot), Mohawków, Navajo, Czerokezów, Winnebago, Czejenów, którzy kilka lat później, 9 listopada 1969, powołując się na prawo amerykańskie o niezajętych terenach federalnych i na stare traktaty wykpiwane, ale nadal obowiązujące, które zostały podpisane po zwycięstwie w Red Cloud, zaproponowali, nie bez humoru, że odkupią wyspę za cenę, którą niegdyś Biali zapłacili za Manhattan, by osiedlić tam na dziewiętnaście miesięcy wspólnotę indiańską.
Chciałbym - ponieważ zapewniają nie bez dumy, że są rodowitymi mieszkańcami San Francisco - aby mi opowiedzieli wszystko, co wiedzą na temat funkcjonowania zakładu, jego ustroju penitencjarnego, największych przestępców, którzy się przez to miejsce przewinęli (Al Capone, Machine Gun Kelly, Pretty Boy Floyd, Robert Stroud, alias "Człowiek-Ptak z Alcatraz").

Reklama