WARSZAWA Z DZIEWIĄTYCH SCHODÓW
zakołysana
jak wryta
na siebie, na siebie
mgli
na niebie
woła
cywilizacja
jest tam kto?
...ja...
SKARBY INKÓW I KŁOPOTY Z EKLEZJASTĄ I MARLENĄ
Oglądałem dziś korony sprzed najazdu Inków, wisiory i złote bąble.
Deszcz cały dzień, liście stają na ziemi, cieszą się.
Wyglądam wieczorem w dół
na migających kroplach do kałuży
perła
odbija się
moczy
zapalona
lampa.
Zjeżdżam do telefonu do Lu.
- nie interes, tylko to co miałem sprawdzić w Eklezjaście u Wujka, nie ma kamienia młyńskiego
- to na tej poezji cię doniosło?
- tak, więc jest jednak czteroczłonowo, czytam - „póki się nie przerwie sznur srebrny i nie skurczy wstęga złota..."
Lu.:
- skurczy? to niedobrze, ale nie przerywam, dalej?
- „i nie stłucze się wiadro nad zdrojem, i nie złamie się koło nad studnią..."
- to gorsze niż u mojego radziwiłłowskiego kalwina
- a jak u twojego kalwina?
-jest „póki" albo „prędzej", lepiej. „Prędzej nim się prze-rwie sznur srebrny", potem ta czasza, której nie lubię
- no właśnie, i u Wujka - bo go poprawili - jest nie wstęga złota, a czasza
- i potem to wiadro i koło nad studnią, dwa razy woda, dlatego mi się wydawało za dużo o jedno, poza tym „stłucze się wiadro", „złamie się koło" - wypadki, to ten mój cytat zdeformowany przez starcie jest najlepszy; krótkość życia ludzkiego przy trwałości materii; sznur srebrny nie zrywa się, tylko przeciera; kto z nas widział nowe wiadro u studni?