Gorycz amerykańskiej prowincji
Recenzja książki: Philip K. Dick, Humpty Dumpty w Oakland
Philip Kindred Dick był jednym z najwybitniejszych twórców science fiction w XX w. Nawet jeśli ktoś nie czytał „Ubika”, musiał zetknąć się z ekranizacjami jego dzieł – klasycznym dziś „Łowcą androidów” Ridleya Scotta lub „Raportem mniejszości” Stevena Spielberga. Mniej znany jest natomiast drugi nurt jego twórczości – powieść realistyczna. Do niego właśnie należy „Humpty Dumpty w Oakland”. Napisana w 1960 r. książka nie spotkała się z uznaniem wydawców i opublikowana została dopiero w 1986 r., już po śmierci Dicka. „Humpty Dumpty w Oakland” to prosta opowieść o życiu amerykańskiej prowincji z końca lat 50., a także o ludziach przegranych.
Do tego grona należą główni bohaterowie – Jim Fergesson i Al Miller. Pierwszy z nich to właściciel warsztatu samochodowego, drugi wynajmuje od niego teren, na którym prowadzi komis z używanymi pojazdami. Ich przyjaźń rozpada się z powodu sprzedaży warsztatu. Od tego momentu obaj staczają się po równi pochyłej. Jim ma coraz większe problemy zdrowotne, zaś Al zaczyna powoli wariować. Ta banalna – z pozoru – historia staje się zarazem okazją do podania w wątpliwość amerykańskiego stylu życia i świata wartości, w którym o wszystkim decydują pieniądze.
Dickowi-realiście daleko do Dicka, mistrza science fiction. Nie znaczy to jednak, że „Humpty Dumpty w Oakland” jest powieścią złą. Amerykańskiemu pisarzowi nie brak bowiem humoru, a także wprawy w kreśleniu wyrazistych charakterów. To książka dla tych, którzy kochają stare samochody, ale również dla tych, których fascynuje faulknerowskie Południe lub oszczędna proza Cormaca McCarthy’ego.
Philip K. Dick, Humpty Dumpty w Oakland, przeł. Jarosław Rybski, Rebis, Poznań 2009, s. 256