Naszą historię, zwłaszcza po wojnie, poddawano rozmaitym operacjom, niewygodne fakty znikały, a potem wracały do podręczników, bohaterowie pojawiali się, by za chwilę spaść z postumentów. Nawet zwycięstwa i klęski okazywały się względne. Mimo tych wahań obowiązywała zawsze tylko jedna, oficjalna wersja historii. A tymczasem, może ten zapisany i skatalogowany obraz ostatnich 200 lat, który nosimy w sobie, to wcale nie jest historia, tylko zmyślenie albo fantazja? O tym właśnie opowiadają „Wariacje pocztowe”. „Prawdziwe wydarzenia mają w Polsce charakter nadrealny – pisał o tej książce Brandys – jakby samo życie przetwarzało się w absurd, w bajeczny idiotyzm”.
Ojcowie piszą do synów, a synowie do ojców. Powieść epistolarna Brandysa zaczyna się listem z 1770 r. Prota Zabierskiego do jego syna Jakuba, a kończy listem z 1970 r. Zyndrama do Jacka. Już w liście Prota opis bólu zęba jako diabelskiego nasienia wspaniale wprowadza czytelnika w klimat tej korespondencji. Adresaci, synowie, za chwilę zostają ojcami i nie rozumieją swoich synów. Jednak więzy rodzinne są niezwykle silne. „Przeklniecie syna, wyprzecie się go, taki on synem waszym pozostanie, a wy jemu rodzicem, na to rady niemasz” – pisze Jakub. To jego przygody powtarzano w rodzinie w coraz to innej wersji. Jakub, uczestnik konfederacji barskiej, trafił do niewoli tureckiej. Tam, skoro nie chciał wyrzec się wiary, zamknięto go w klatce z małpą i razem z nią tańczył na łańcuchu. Kiedy udało mu się uciec, małpy poszły za nim, tak że do Kamieńca Podolskiego powrócił na skradzionym wielbłądzie w kobiecym przebraniu i z dwiema małpami. „Przyjdzie potrzeba, ożenisz się z małpą, przyjdzie potrzeba, zagryziesz człeka” – pisze Jakub, któremu ta przygoda kazała zwątpić w człowieka.