Mieliśmy przewagę pod wiatr dzięki lepszej zwrotności naszego okrętu. Odległość między nami a hiszpańskim galeonem szybko malała. Hiszpan zrozumiał, że nie ucieknie, i zaczął pospiesznie szykować się do walki. Zbliżyliśmy się wreszcie na odległość wystrzału.
– Tommy, salwa całą burtą! Celować w maszty! Ognia!!!
Huknęła salwa. Puszkarze po raz drugi załadowali działa. Płynęliśmy już kursem równoległym do hiszpańskiej jednostki.
– Celować w działa! Ognia!!! – krzyczałam, a za mną John.
Gdy tumany dymu ustąpiły, zobaczyliśmy uszkodzenia na wrogim galeonie. Przeciwnik oddał salwę. Jego kule wpadły w morze dość daleko od naszej burty, wzbudzając fontannę wody. Zauważyłam, że zaczynamy lekko wyprzedzać hiszpańską jednostkę.
– Zredukować ożaglowanie! – krzyknęłam.
Po chwili trochę zwolniliśmy. Dzięki sprawnym manewrom Erniego dystans między okrętami się zmniejszał.
– Tommy, ładuj działa kulami łańcuchowymi! Celować w pokład! Ognia!
Huknęła nasza salwa. Kule łańcuchowe poczyniły ogromne spustoszenia w olinowaniu i ożaglowaniu, a także wśród załogi hiszpańskiego galeonu, kosząc wszystko na swojej drodze. Z tej odległości wyraźnie słyszeliśmy krzyki rannych. Jeden z głównych żagli przeciwnika zaczął łopotać. Hiszpański okręt zwalniał. Zredukowaliśmy kolejne żagle. Hiszpan wystrzelił ocalałymi działami, ale źle wycelował. Kule przeleciały nam nad głowami i wpadły do wody.
– Kule łańcuchowe! Strzelać bez komendy! – wydałam rozkaz. – Mamy szansę na piękny pryz – zwróciłam się do Johna, a do Erniego krzyknęłam, żeby starał się podpłynąć do wrogiej jednostki.
I wtedy zatrzęśliśmy się od salwy Hiszpana. Wrogie kule uszkodziły nam grotstengę[1].