2010
Cieszyn
Piątek, 19 marca, 15.30
Dzwoni telefon na biurku aspiranta Jacka Hutyry.
Po drugiej stronie słuchawki zdenerwowana kobieta mówi o dziwnej wielkiej lalce leżącej w błotnistym stawie rybnym między Ustroniem a Cieszynem, przy wjeździe do miasta.
– Gumowa lalka, a może dziecko? – Nie potrafi się zdecydować.
W Komendzie Powiatowej Policji przy ulicy Wojska Polskiego 2 w Cieszynie już czekali na weekend. Wygląda jednak na to, że się na razie nie zacznie.
15.45
Hutyra dzwoni po strażaków, którzy wyciągną z płytkiego stawu tę dziwną – mają nadzieję – lalkę.
Strażacy dojeżdżają na Wiślaną dwoma wozami na sygnale. Na miejscu są już dwa radiowozy – aspirant Jacek Hutyra, dyżurny technik kryminalistyczny Mariusz Hanzel, a także liczni obserwatorzy z Mlecznej i Braci Miłosiernych: Janek, Jacek, Paweł oraz ich rodziny.
Jeden ze strażaków wkłada wodery, bo zgłoszony obiekt leży ponad dwa metry od brzegu. Strażak powoli pełznie w błocie.
Hutyra i Hanzel stoją na brzegu i zaciskają kciuki.
– Teraz lalki są dziwne – pociesza się Jacek Hutyra, który od 1991 roku zajmuje się włamaniami, kradzieżami, oszustwami przy podpisywaniu umów. I ostatnio wyłudzeniami „na wnuczka”. Tropi też przemytnicze mrówki na granicy z Czeskim Cieszynem.
W pracy bywają sytuacje zabawne, tak jak niedawno, kiedy początkujący dilerzy włożyli cały zapas przemyconej z Czech marihuany do klimatyzacji w swoim aucie i wpadli podczas przypadkowej kontroli, bo smród w samochodzie był nie do zniesienia.
Na terenie podlegającym komendzie powiatowej obywatele zapijają się na śmierć, kłócą z użyciem narzędzi rolniczych, rzadziej popełniają samobójstwa.