Zaczęło się od bardzo małej pomocy dla przyjaciół
Fragment książki „Sendlerowa. W ukryciu” Anny Bikont
Już teraz książka „Sendlerowa. W ukryciu” Anny Bikont (Wydawnictwo Czarne) do nabycia w internetowym sklepie POLITYKI. Od środy 25 października w kioskach i salonach sprzedaży tylko z tygodnikiem POLITYKA.
Przeniosły się z matką z bombardowanej Woli do wujostwa w Śródmieściu. Dwa dni później rozeszła się wiadomość, że Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę. Była niedziela, warszawiacy gromadzili się przed pałacykiem ambasady brytyjskiej przy Nowym Świecie. Przyszło tylu ludzi, że trzeba było wstrzymać ruch kołowy.
„Nastroje są tak beztroskie i radosne – opisywał Władysław Bartoszewski – że rozgłośnia radiowa musi wzywać tłumy do rozejścia się w obawie przed możliwością niepotrzebnych ofiar w przypadku nalotu” W tłumie, który przemieścił się pod ambasadę Francji na ulicę Frascati, stała Irena Sendlerowa, ochrypła od wznoszenia okrzyków „Vive la France!”. Jej mąż, zmobilizowany w sierpniu 1939 roku, dostał się do niewoli podczas kampanii wrześniowej. Polskim oficerom Niemcy zezwalali na pożegnanie się z rodzinami przed odtransportowaniem do oflagów. Zjawił się na krótko. Następne pięć i pół roku Mieczysław Sendler spędzi w obozie jenieckim w Woldenbergu. Krąg przyjaciół „od Radlińskiej” dzieli wspólny los miasta pod ostrzałem. Wojna oznacza dużo więcej biednych ludzi, bombardowanie Warszawy – dużo więcej bezdomnych, jedno i drugie to dla miejskiego Wydziału Opieki dużo więcej pracy. Od 5 września 1939 roku Wydział pracuje na trzy zmiany. 28 września wspólnie opłakują kapitulację stolicy. Pod niemieckim zarządem przedstawiciele Wydziału, także ci, którzy na mocy ustaw norymberskich zostają uznani za Żydów, pracują jeszcze razem.