Aż sześć lat kazała nam czekać Kayah na swoją nową płytę. W ciągu tych sześciu lat utrwalił się wizerunek artystki, której największym sukcesem był udział w nagraniach piosenek Gorana Bregovicia. To naprawdę mało wygodny balast i dobrze, że teraz Kayah może się go pozbyć. Zdarza się świetna okazja, bo jej najnowszy album jest prawdopodobnie najlepszą płytą w dorobku. Mamy tu w zasadzie powrót do dawnych klimatów i fascynacji czarną muzyką, ale w odróżnieniu od „Kamienia” czy „Zebry” „Skała” nie sprawia wrażenia polskiego soulu czy polskiego funku. Słyszy się tutaj w pełni autorską muzykę, która nie podlega łatwym klasyfikacjom, istnieje gdzieś ponad rozpoznawalnymi estetykami, choć wykorzystuje rozmaite inspiracje, z jazzem (!) włącznie. Jest to subtelna, bardzo przy tym wyrafinowana muzyka akustyczna, w której głos piosenkarki okazuje się najlepszym instrumentem. Brawo!
Kayah, Skała, Kayax