Kiedy cztery lata temu ukazała się płyta Buldoga „Płyta”, zespół ten potraktowano jako kolejny eksperyment Kazika Staszewskiego. Nic dziwnego, wszak Kazik był w nim wokalistą, a pomysłodawcą przedsięwzięcia menedżer Kultu Piotr Wieteska. „Płyta” przeszła bez większego echa. I oto teraz mamy album odnowionego Buldoga z Tomaszem Kłaptoczem w roli wokalisty oraz tekstami Tuwima, Staffa i Barańczaka.
Poza tytułową piosenką bliską muzycznej estetyce Kultu cała reszta zawartości płyty „Chrystus miasta” będzie dla słuchaczy sporą niespodzianką. Kłaptocz śpiewa jak anioł, Wieteska sprawdza się znakomicie w roli basisty, wszystko brzmi donośnie i dynamicznie. Nie jest to już żadne połączenie punku z funkiem, jak pisano o Buldogu dawniej, ale wyrafinowana mieszanka rozmaitych podgatunków rocka z domieszką mocnego reggae. No i poezja: przy takiej energii muzycznej Tuwim staje się wieszczem, a Staff rockowym wizjonerem – zupełnie inaczej niż na szkolnych lekcjach polskiego.
Buldog, Chrystus miasta, Buldog