Pochwaliłem grupę Lollipops i pomyślałem, że tym samym odnotowałem to, co mi się podoba w polskiej nowej muzyce, i mogę z powrotem truć się zachodnimi miazmatami. I nagle w głośniku mojego patefonu zabrzmiała płyta „la la la” nowego zespołu Czarne Korki. To krakowska grupa muzyków z nadmorskim wokalistą Szymonem Goldbergiem. Spiritus movens przedsięwzięcia jest poeta Michał Zabłocki, który jest jednocześnie autorem wszystkich dziesięciu tekstów na płycie.
„la la la” to album nietypowy, stylistycznie różnorodny, zawierający zarówno elementy rocka, jak też kapkę jazzu, może także soulu. Nie jest to jednak najistotniejsze, mimo że znakomicie wymyślone i wykonane. Istotna jest symbioza tej muzyki ze słowami. A i słowa nietypowe – nie ma na płycie ani jednej piosenki o miłości! Teksty Zabłockiego to współczesne refleksje o Polsce i świecie, ale bez patosu broniewszczyzny czy ognia Jacka Kaczmarskiego. Duch tego ostatniego unosi się chwilami nad płytą, ale w treści śpiewanych piosenek więcej jest zaprawionego tu i ówdzie goryczą dystansu do rzeczywistości. Ewentualne obawy o czarnowidztwo i zachęcanie do wszelkich form emigracji rozwiewa ostatni utwór na tej bardzo dobrej płycie:
„Bo w polskim kraju polska brać nie da się nigdy tak omamić
Nas na dobrego władcę stać, bo idioci rządzą tylko idiotami”.
Czarne Korki, la la la, Empik/Polskie Radio 2011