Muzyka

Bezpieczna Norah

Recenzja płyty: Norah Jones, "Little Broken Hearts"

materiały prasowe
Być może nie ma jeszcze muzycznie do powiedzenia czegoś tak mocnego i na tyle nowego, byśmy zauważyli, że to już naprawdę nowa Norah.

Choć jej piosenki do natarczywych czy narzucających się nigdy nie należały, Norah Jones szybko zapewniła sobie miejsce w historii muzyki. Teraz, gdy już się rozstała z Lee Alexandrem, partnerem życiowym i współautorem repertuaru, przyszedł czas walki o niezależność muzyczną i realizację marzeń. Płytę „Little Broken Hearts” pomógł jej przygotować Danger Mouse – jeden z najbardziej rozchwytywanych producentów ostatnich lat, który zarazem jest jednak twórcą dość wyeksploatowanym. To on zaprosił Norah Jones na zeszłoroczną płytę „Rome”. Wtedy efekt był świetny. Tutaj już tak nie iskrzy. Są oczywiście elementy stylowego brzmienia retro, za które świat polubił Dangera Mouse’a, „After the Fall” mógłby nawet sprzedać Damonowi Albarnowi i jego grupie Gorillaz. Ale albo on zbytnio dostosował się do charakteru jej dotychczasowych nagrań, albo ona nie ma jeszcze muzycznie do powiedzenia czegoś tak mocnego i na tyle nowego, byśmy zauważyli, że to już naprawdę nowa Norah.

Norah Jones, Little Broken Hearts, Blue Note

Polityka 17-18.2012 (2856) z dnia 25.04.2012; Afisz. Premiery; s. 121
Oryginalny tytuł tekstu: "Bezpieczna Norah"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną