Osobiste wątki to również wyróżniki „Nic się nie stało”, nowej płyty Łukasza Rostkowskiego, znanego jako L.U.C. Jego ekstrawagancje muzyczne i liryczne śledzę od dawna, ale chyba jeszcze nigdy tak mocno i tak wprost nie przekazywał emocji związanych z własnym życiem. Nieustannym biegiem artysty pędzącego na karuzeli pomysłów, którego zaczyna męczyć własny brak asertywności i który – tu sygnał tego, że jesteśmy w kręgu szeroko rozumianej kultury hiphopowej – „spala się jak joint jarany na dziewięć głów”. Doprowadza go to do opisywanego wyraźnie kryzysu, poza skraj wyczerpania fizycznego, ale w końcu wstaje i „jedzie dalej”. Muzycznie L.U.C robił już rzeczy i bardziej śmiałe, i bardziej interesujące. Ta współpraca z akordeonowym zespołem Motion Trio ma charakter i mocny fundament w postaci fantastycznej otwartości po obu stronach, ale i tak po kilkunastu minutach całą rzecz odbierałem po prostu jako kolejną płytę tego artysty. Spójna i szczera opowieść, którą przekazuje w tekstach – z małą pomocą przyjaciół z różnych stron – przyćmiła zarówno potężne hiphopowe basy, jak i partie akordeonu.
L.U.C&Motion Trio, Nic się nie stało, EMI Music Poland