Muzyka

Całkiem udany remanent

Recenzja płyty: Bruce Springsteen, „High Hopes”

materiały prasowe
Płyta wabi różnorodnością.

Każda zapowiedź nowej płyty Bruce’a Springsteena jest nadal wydarzeniem mimo 40-letniej już obecności Bossa na rynku muzycznym. Bardziej szczegółowe informacje o zawartości jego nowego albumu „High Hopes” mogły jednak nasuwać niepokojące podejrzenia o uzupełnianiu braku nowych kompozycji piosenkami pożyczonymi od innych twórców, co w przypadku Springsteena jest czymś niezwykłym. Obawy te rozwiewa przesłuchanie całości. Okazuje się, że ta patchworkowa metoda kompletowania utworów na płytę nie odbiera jej wartości. Owszem, artysta umieścił tu parę wcześniej dokonanych, dotąd niewykorzystanych nagrań, zarejestrowanych jeszcze z udziałem nieżyjących dziś członków E Street Band, Danny’ego Federiciego i Clarence’a Clemmonsa, ale to w żadnym stopniu nie obniża wartości „High Hopes”. Można narzekać, że brak tu czasem brzmieniowej furii E Street Band, ale w dużym stopniu rekompensuje ten brak rewelacyjna gitara zaproszonego do współpracy Toma Morello z Rage Against the Machine. Płyta wabi różnorodnością – od przypominającego „I’m on Fire” nastrojowego „Down in the Hole” po świetny, dynamiczny, tytułowy „High Hopes”. Jeżeli tak wyglądają springsteenowskie remanenty, to niejeden promowany dzisiaj gwiazdor powinien z pokorą lekko ograniczyć zachwyt nad swoją twórczością.

Ocena: 4,5

Bruce Springsteen, High Hopes, Columbia

Polityka 4.2014 (2942) z dnia 21.01.2014; Afisz. Premiery; s. 65
Oryginalny tytuł tekstu: "Całkiem udany remanent"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Sekrety i ludzie Nawrockiego. „Typ wodzireja. Jemu naprawdę bliżej jest do Konfy niż do PiS”

Kogo naprawdę wybrali Polacy na prezydenta i jakich ludzi wprowadzi on do Pałacu?

Anna Dąbrowska, Katarzyna Kaczorowska
03.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną