Zaczęło się od pomysłu zrealizowanego na płycie „Psychodancing” z 2008 r.: przypomnieć przeboje z czasów PRL, zrekonstruować pogardzaną estetykę niskich i archaicznych gatunków muzycznych. Potem był „Psychodancing 2” według tej samej formuły, no i wreszcie całkiem niedawno „Psychocountry”. Maciej Maleńczuk z zespołem Psychodancing tworzyli coś, co nieźle ilustruje postmodernistyczną tezę o kulturze wyczerpania – dużo parodii, sporo ironii, nieco nostalgii. „Tęczowa swasta” to jednak całkiem inna jazda. Owszem, tu również mamy stare, „dancingowe” formy muzyczne (rock’n’roll, disco, soul), ale już otwierająca album piosenka tytułowa przypomina Maleńczuka z epoki Homo Twist, natomiast teksty, wszystkie co do jednego, mają charakter publicystyczno-krytyczny. Przegląda się w nich ta brzydsza twarz współczesnej Polski: homofobicznej, rasistowskiej, kołtuńskiej, klerykalnej albo tej z prawicowego marszu, w którym maszerują dawni konformiści, dziś, kiedy nic to nie kosztuje, przekształceni w antysystemowych radykałów (PZPR jako Polska Zjednoczona Partia Radykalna). Pojawiają się tematy dobrze znane z gazet: pedofilia, przemoc domowa, słynne sprzed paru lat nieudane samobójstwo wojskowego prokuratora. Trzeba przyznać, że to wszystko lepiej do Maleńczuka pasuje niż cekinowy kostium dancingowego showmana.
Maleńczuk&Psychodancing, Tęczowa swasta, Sony Music