Muzyka

O teatrze i Polsce

Recenzja książki: Wojciech Dudzik, „W poszukiwaniu stylu. Teatr Narodowy w latach 1924–1939”

materiały prasowe
Dzieło Wojciecha Dudzika jest jednym z trzech napisanych specjalnie z okazji jubileuszu Teatru Narodowego.

Wybieram tę pozycję ze świetnego siedmiotomowego zbioru dzieł opisujących historię Teatru Narodowego (seria ukazuje się na 19 listopada, gdy przypada 250. rocznica pierwszej premiery na scenie nazwanej później narodową) z kilku powodów. Po pierwsze, dzieło Wojciecha Dudzika jest jednym z trzech napisanych specjalnie z okazji jubileuszu, pozostałe – w tym tak monumentalne i już klasyczne, jak „Bogusławski” Zbigniewa Raszewskiego czy „Wielki i smutny teatr warszawski 1868–1886” Józefa Szczublewskiego – to wznowienia opatrzone świeżymi komentarzami. Po drugie, Dudzik z werwą i bez sentymentów opisuje mitologizowany dziś okres II RP. Po trzecie zaś, w książce modelowo wręcz historia najstarszego instytucjonalnego teatru w Polsce i jednej z najstarszych polskich instytucji w ogóle wpisuje się w historię kraju.

Dudzik zaczyna od sporów wokół kształtu Narodowego – budynku i repertuaru. Ostatecznie teatr otwarto dopiero sześć lat po odzyskaniu niepodległości, a uroczystość inauguracji poprzedził skandal. Władze Warszawy na zamkniętą imprezę zaprosiły osoby ze sfer miejsko-rządowych, zupełnie pomijając artystów. Prasa nie szczędziła gorzkich słów, krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny” grzmiał: „Niesłychane chamstwo magistratu warszawskiego”. Dalej nie było łatwiej, aż do niezbyt fortunnego końca, czyli krotochwili „Wesele Fonsia” – ostatniej premiery przed wybuchem wojny. 27 sierpnia 1939 r. „Warszawski Dziennik Narodowy” pisał: „przepełnienie widowni skłoniło dyrekcję teatru do wstrzymania wszelkich ulg i zniżek biletowych”. Wiele to mówi o teatrze, jeszcze więcej o jego widzach.

Wojciech Dudzik, W poszukiwaniu stylu. Teatr Narodowy w latach 1924–1939, Teatr Narodowy, Warszawa 2015, s. 250

Polityka 46.2015 (3035) z dnia 08.11.2015; Afisz. Premiery; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "O teatrze i Polsce"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną