Dla mnie Bonnie Raitt mogłaby wydawać swoje płyty również w środku wakacji. Szczególnie takie jak „Souls Alike”. Piosenki są tu oszczędniej aranżowane niż poprzednio. Głównie słychać sekcję, gitarę, hammonda i inne klawisze. A Bonnie? Bonnie śpiewa jak zawsze wspaniale, nie popisuje się, genialnie wyczuwa nastrój muzyki i tekstu.
Można te płytę traktować jako materiał szkoleniowy dla aspirujących muzyków. Tylko komu dzisiaj chce się uczyć rzemiosła, kiedy popularność nie zależy od umiejętności, a raczej od częstotliwości występów w talk-shows, na kolorowych okładkach i na lipnych festiwalach.
Wierzę jednak, że znajdą się wśród Państwa tacy, którzy docenią propozycję profesor Raitt.
Bonnie Raitt, Souls Alike, Capitol 2005