Muzyka

Energia i mrok

Z jednej strony to zasługa wiernych fanów (w Polsce w latach 80. powstała nawet odrębna subkultura depeszowców), z drugiej, co oczywiste, samego zespołu, który potrafi iść z duchem czasu nie tracąc swojej utrwalonej przez lata stylistycznej tożsamości.

Wspomagany elektroniką rock nie jest, jak wiadomo, wynalazkiem Martina Gore’a i jego kolegów, ale mało kto przed nimi tak umiejętnie łączył brzmienie syntezatorów i gitar, by wychodziła z tego muzyka zarazem przebojowa i wysoce klimatyczna. No, a do tego jeszcze głos Davida Gahana – wartość sama w sobie. „Playing The Angel” nawiązuje do wcześniejszych dokonań (np. znakomitej płyty „Violator” z 1990 r.), wprowadza też pomysły całkiem nowe, ale na specjalną uwagę zasługuje gra nastrojami – niezwykłe przechodzenie od energetyzującego, niemal marszowego rytmu („A Pain That I’m Used To”, „John The Revelator”) do mrocznej, choć niepozbawionej mocy melancholii („The Sinner In Me”).

Na stronach internetowych już trwa ożywiona debata fanów, czy „Playing The Angel” to najlepsza płyta Depeche’ów. Lepszej rekomendacji chyba nie trzeba.

Depeche Mode, Playing The Angel, EMI

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną