Zespół z Oksfordu ma już na koncie dwie płyty uważane w muzyce rockowej za osiągnięcia klasyczne. „OK Computer” (1997 r.), czyli art rock nowej ery i punkt odniesienia dla licznych naśladowców, a później „Kid A” (2000 r.) – fuzję rockowej motoryki i wpływów sceny elektronicznej.
Na kolejnych albumach, lepszych lub gorszych, członkowie grupy wymyślali raczej nowe formy dystrybucji muzyki (pokazując w praktyce, czym może być w XXI w. niezależność od rynku fonograficznego) niż nowe kierunki artystyczne.
Na „A Moon Shaped Pool” wydają się pozbawieni ambicji gonienia za czymkolwiek i kimkolwiek, to album raczej wyciągający co ciekawsze elementy z tego, co robili wcześniej. Dominantą wydają się stworzone przez Jonny’ego Greenwooda (docenianego w świecie filmu i muzyki współczesnej) imponujące aranżacje smyczkowe i chórki, które w połączeniu ze świetną produkcją stałego współpracownika grupy Nigela Godricha tworzą całość niebanalną, przestrzenną i ponadczasową.
Stale obecne w tekstach Thoma Yorke’a neurozy i melancholia sąsiadują tu ze swobodą zespołowego grania, artystyczne gesty wydają się niewymuszone, a do kompozycji dobrze już znanych z wykonań koncertowych („True Love Waits”) grupa dorzuca kilka nowych klasyków.
Radiohead, A Moon Shaped Pool, XL