Muzyka

Debiut trochę lepszy

Recenzja płyty: No Sinner, „Old Habits Die Hard”

materiały prasowe
Głos Coleen Rennison nadal brzmi bardzo atrakcyjnie, zespół akompaniuje fachowo i z animuszem.

Mniej więcej dwa lata temu chwaliłem w tym miejscu album „Boo Hoo Hoo”, debiut pochodzącej z Vancouver grupy No Sinner. Centralną postacią zespołu była, i jest nadal, obdarzona mocnym, lekko chropawym głosem, aktorka i wokalistka Coleen Rennison. Z zainteresowaniem czekałem więc na kolejną propozycję grupy. Pod koniec maja pojawiła się płyta „Old Habits Die Hard”. Głos Coleen Rennison nadal brzmi bardzo atrakcyjnie, zespół akompaniuje fachowo i z animuszem. Piosenki zróżnicowane – od dynamicznego otwarcia „All Woman”, przez rockandrollowe, taneczne „Saturday Night”, po nieco refleksyjną balladę „Hollow”. A jednak No Sinner nie uniknął tego, co po angielsku nazywa się sophomore slump, czyli załamania po debiucie. Dodajmy – lekkiego załamania. Dotyczy to przede wszystkim jakości kompozycji. Niemniej potencjał nadal jest, słucha się dobrze, tylko wydaje się, że lepsza byłaby kolejność odwrócona: „Old Habits Die Hard” jako debiut, a „Boo Hoo Hoo” teraz.

No Sinner, Old Habits Die Hard, Provogue

Polityka 30.2016 (3069) z dnia 19.07.2016; Afisz. Premiery; s. 77
Oryginalny tytuł tekstu: "Debiut trochę lepszy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Izrael kontra Iran. Wielka bitwa podrasowanych samolotów i rakiet. Który arsenał będzie lepszy?

Na Bliskim Wschodzie trwa pojedynek dwóch metod prowadzenia wojny na odległość: kampanii precyzyjnych ataków powietrznych i salw rakietowych pocisków balistycznych. Izrael ma dużo samolotów, ale Iran jeszcze więcej rakiet. Czyj arsenał zwycięży?

Marek Świerczyński, Polityka Insight
15.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną