To 16. już płyta amerykańskiego artysty Ryana Adamsa. Muzyk od lat krąży w stylistycznych okolicach łagodnego rocka, country, folku, czyli, krótko mówiąc, doskonale mieści się w nurcie Americana. Słuchając „Prisonera” można odnieść wrażenie podróży w czasie. Piosenki są, jak to u Adamsa, dopracowane, dobrze brzmiące i melodyjne, ale stylistycznie jak gdyby wydobyte z przeszłości, konkretnie z lat 80. XX w. „Shiver and Shake” bardzo przypomina „I’m On Fire” Springsteena, a podczas słuchania całej płyty niejednokrotnie też pojawia się wspomnienie o „Nebrasce” Bossa. Piosenki na nowej płycie Adamsa to muzyka bezpieczna, daleka od eksperymentów czy ekstrawagancji, profesjonalnie wykonana i nagrana. Przy pewnym wysiłku rozgłośni radiowych można wybrane utwory (np. „Outbound Train”) wylansować i spowodować ich „zapamiętywalność”, ale prawdziwej rockowej iskry czy emocji podczas słuchania nie należy się spodziewać.
Ryan Adams, Prisoner, Blue Note
Ocena: 3,5/6